Tak nękali 14-letnią Ninę, że ta odebrała sobie życie
Niedawno pisaliśmy państwu, iż szkoła w Helmond stała się ofiarą ogromnego hejtu. Wiele maili, w których miesza się smutek, złość, chęć zrozumienia tego co się stało z groźbami karalnymi, wysyłanych było z Polski. Początkowo może wydawać się to dziwne. 14-letnia Nina, która popełniła samobójstwo na skutek prześladowania w szkole, pochodziła jednak właśnie z naszego kraju. Czy szykany pod jej adresem, które doprowadziły do tragedii, były na tle narodowościowym?
Nic do zarzucenia
Przemoc w szkole niestety była, jest i zapewne będzie. Przez setki lat edukacji nikomu nie udało się znaleźć metody, by ją raz na zawsze wyeliminować. Nauczyciele i pedagodzy, mający pieczę nad uczniami powinni zrobić wszystko, by jednak do niej nie doprowadzać. Jak było w tym względzie w przypadku Niny?
W tym miejscu pojawia się pierwszy powód gniewu wielu ludzi. Okazuje się, iż dyrekcja i nauczyciele wiedzieli o prześladowaniu Polki. Mimo to sytuacja dziewczyny była coraz gorsza, co doprowadziło do ostatecznego kroku nastolatki.
Pogrzeb
We wtorek w naszej ojczyźnie odbył się pogrzeb uczennicy Delta vmbo. Wczoraj zaś rodzina i przyjaciele 14-latki postanowili zorganizować marsz milczenia upamiętniający nastolatkę. Miał on swój początek o 15:30 na boisku Talentrijk w Theo Driessenhof. Później uczestniczy przeszli w rejon Rijpelbergu. Dlaczego akurat tam? Organizatorzy tego wymownego wydarzenia wskazywali, iż w obu tych miejscach Polka nie czuła się dobrze. Dlaczego?
Koszmar
„Niestety, częste nękanie powodowało u niej tyle bólu, że nie potrafiła już sobie poradzić z życiem. 1 kwietnia postanowiła je sobie odebrać. Moja córka była jej dobrą przyjaciółką i nie muszę tłumaczyć, jaki wpływ to ma na jej przyjaciół, znajomych, a przede wszystkim na jej rodzinę” – mówi matka jednej z najbliższych koleżanek Niny dziennikarzom AD. Kobieta wskazuje, iż codzienne życie młodej Polki było koszmarem.
Reakcja
Dziewczyna miała być nękana w szkole, przez co nie wytrzymała psychicznie. Co jednak z faktem, iż szkoła o tym wiedziała. „Kontakt między szkołą a rodzicami Niny był dobry” – napisała szkoła w oficjalnym komunikacie, dodając jednak „Niestety, stajemy w obliczu brutalnej rzeczywistości, z której wynika, że nawet podejmując rozmowy i działania, nie zawsze można zapobiec konsekwencjom. To także nas smuci, ale nie sprawia, że czujemy się bezsilni”.
Szkoła
Czy więc szkoła zrobiła wszystko, co mogła? Matka koleżanki uważa, że nie. Jej zdaniem szkoły często nie reagują odpowiednio. „Często ofiara musi uczestniczyć w szkoleniu umiejętności społecznych, zamiast prześladowcy. (…) Pomimo wewnętrznego protokołu bezpieczeństwa szkoły nadal nie wiedzą, jak reagować na nękanie” – mówi kobieta
Można to więc porównać do słynnego przykładu, w którym zły dzieciak bije słabszego przez cały czas, ale gdy ofiara raz mu się postawi, to szkoła wzywa rodziców i każe dzieciom się przeprosić. Nie wstawiając się za ofiarą, ale traktują obu uczniów identycznie.
Dręczyciele
Kobieta zaznacza też, że rozmowa z rodzicami ofiary i samą ofiarą to za mało. „Rozmawiaj z dręczycielami wcześniej, stawiaj ultimatum, angażuj rodziców w zachowania dręczące. Zawsze upewniaj się, że ofiara otrzymuje ochronę, której potrzebuje. Niestety dla Niny jest już za późno, ale mam nadzieję, że ten artykuł (mowa o jej rozmowie z AD - red.) zapoczątkuje dyskusję na temat powstrzymania dręczenia i jego wpływu” – mówi smutna kobieta, widząc, jak jej córka przeżywa śmierć koleżanki.
Bo była Polką?
Jakie były przyczyny nękania? Nie padają oficjalne wiadomości w tej kwestii. Nie ma to jednak znaczenia czy chodzi tu o narodowość, płeć, kolor skóry, wyznanie, subkulturę, czy budowę ciała. Każda forma znęcania się jest koszmarem, który odbija się nie tylko na sferze fizycznej, ale i psychicznej ofiary. Dlatego w takich sprawach bardzo ważne są dwa aspekty. Po pierwsze nie można być obojętnym i trzeba interweniować, gdy coś takiego się dzieje. Ofiara nie zawsze chce bowiem o tym mówić, by nie być, np. potraktowana jak „kapuś”. Po drugie podejść do sprawy holistycznie. Nie można powiedzieć „to norma”, to przecież dzieci.
Trzeba podjąć rozmowę nie tylko z prześladującymi uczniami, ale i ich rodzicami. Takie zachowania nie biorą się bowiem znikąd, w wielu przypadkach są bowiem wynoszone z domu.
Jeśli przykładowo Holender, uważa Polaków tylko za „roboli”, to dziecko widząc takie podejście ojca, przeniesie je na grunt szkolny. Tam zaś ofiarą może paść ktoś taki jak Nina.