Naturalne, ekologiczne mięso skażone dioksynami

Holenderscy ekolodzy mają od kilku dni dość duży problem. Problem ten dotyka też kilku rzeźni, przetwórców mięsnych oraz klientów. Krowie mięso miało być smaczne, naturalne i zdrowe. Wszystko się zgadza, z wyjątkiem tego ostatniego.

Zdrowe mięso

Powszechnie uważa się, iż jajka z chowu klatkowego są gorsze niż te od kur z wolnego wybiegu. Podobnie jest z mięsem. Wielu sądzi, iż zwierzęta żyjące na wolności, prawie dziko oferują smaczniejsze i zdrowsze mięso niż te, które całe swoje życie spędziły w oborach. Wszystko dlatego, iż krowy te jedzą tylko to, co chcą, nie są sztucznie dokarmiane antybiotykami czy środkami na przyrost masy. Wszystko więc odbywa się tak jak kiedyś. Wiadomo zaś, że w tym mitycznym „kiedyś” było lepiej.

 

Smaczna wołowina

Tak myślało wielu ludzi zajadających się wołowiną pozyskiwaną ze stad bydła żyjącego wzdłuż Waal, w tamtejszych rezerwatach przyrody. Krowy żyły dziko praktycznie w 100% na naturalnej karmie, w wolnym wypasie. Wszystko to miało być gwarancją smaku i wolnego od toksyn i antybiotyków mięsa. Tak przynajmniej sądzono. Badania sanepidu wykazały bowiem zupełnie coś innego.

 

Skażone mięso

Okazało się, iż w mięsie wolnożyjących krów odnaleziono bardzo wysokie stężenie toksycznych substancji. Trujące dioksyny zidentyfikowano u praktycznie całego pogłowia bydła żyjącego wzdłuż Waal. Informację taką przekazał Holenderski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności i Produktów Konsumenckich (NVWA). Ponadto NVWA rozpoczęła zakrojone na szeroką skalę dochodzenie, mające wyjaśnić skąd dioksyny znalazły się w mięsie. Służby weterynaryjne zdecydowały zaś o zakazie dopuszczenia pewnych części mięsa do obrotu.

Najwyższe dawki dioksyn u zwierząt stwierdzono u bydła wypasanego w Kaliwaal, w pobliżu Boven-Leeuwen i wokół zamku Loevestein, w pobliżu Poederoijen.

 

Szlam

Najprawdopodobniej mięso zostało skażone przez substancje znajdujące się w szlamie i wodzie z rzeki. Ta bowiem dostawała się do organizmów krów nie tylko poprzez picie, ale i konsumpcję przybrzeżnych roślin.

Dioksyny z wody i pokarmu miały odkładać się w wątrobach krów i byków. Te części bydła nie trafiały jednak do spożycia dla ludzi. W pozostałych partiach mięsa z krów, testy nie wykazały znacznego przekroczenia substancji szkodliwych. Jest więc ono bezpieczne i bez obaw może trafić na talerz jeśli mamy je nadal w lodówce.