Holenderski proszek na krowy

Holendrzy wymyślili specjalny „proszek na krowy”, który ma sprawić, że zwierzęta te będą bardziej przyjazne dla środowiska naturalnego.

Wszystko to brzmi może jak żart, ale niestety nim nie jest, a cała sytuacja pokazuje jak zaskakująca może być rzeczywistość, w której żyjemy. Już jakiś czas temu niektórzy politycy wymyślili, żeby w Holandii zmniejszyć o połowę hodowlę bydła. Wszystko dlatego, że krowy podczas trawienia i wydalania produkują metan. Ten gaz cieplarniany jak wiadomo szkodzi zaś klimatowi, powodując pośrednio topnienie lodowców.

Abstrakcja i pomysły szaleńca? Otóż niekoniecznie. Jedna krowa podczas trawienia dziennej porcji pokarmu wytwarza faktycznie około 600 litrów tego gazu cieplarnianego. Jeśli zaś liczbę tę pomnożymy przez tysiące muczących zwierząt w Niderlandach, faktycznie otrzymamy wynik, nad którym należałoby się zastanowić. Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę, iż władze Holandii walczą o zniwelowanie każdego litra trujących gazów, faktycznie zaczyna się z tego robić dość dużych problem.

 

Magiczny proszek

Sprawa ta jest na tyle poważna, iż przyjrzeli się jej bliżej holenderscy uczeni. Firma chemiczna DSM po okresie dość długich badań stworzyła „magiczny proszek”. Badacze nazwali tę substancję Bovaer. Jest to dodatek dosypywany do paszy dla krów. Wstępne testy pokazują, iż potrafi on zmniejszyć ilość wydzielanego metanu o około 30%.

10 lat wytężonych badań zaowocowało tym, że zaledwie ćwierć łyżeczki tego specyfiku pozwoli ochronić 30% populacji bydła przed ewentualnym przerobieniem na steki z racji produkcji metanu. Środek ten hamuje bowiem powstawanie enzymu odpowiadającego za produkcję metanu w żołądku krowy. Jest on całkowicie bezpieczny dla zwierzęcia, rozkłada się w jego organizmie i jest wydalany wraz z kałem. Działa zaś praktycznie natychmiast po spożyciu. Gdy zaś przestaje się go podawać, produkcja metanu wraca do wartości wyjściowych.

 

Nie tylko krowy

DSM podaje również, że ich suplement można wykorzystać także jako dodatek paszowy dla innych przeżuwaczy. Owce czy kozy również podczas procesu trawienia produkują metan, który w wiadomy sposób jest wypuszczany do atmosfery. Sytuacja ta dotyczy bowiem wszystkich roślinożerców. Różne rodzaje karmy mogą jednak wpływać na ilość powstających gazów. Amerykanie niedawno chwalili się, iż dodatek wodorostów do paszy powoduje nawet ponad 90% zmniejszenie emisji gazu. Badania te są jednak dopiero w początkowej fazie i ich wyniki nie mogą być brane obecnie za pewnik.

 

Ekologiczna paranoja

Cała sytuacja może wydawać się zabawna. Niemniej pokazuje jednak doskonale w jaką ekologiczną paranoję zaczynamy powoli popadać. Największy problem w tym, że „obudziliśmy się” zdecydowanie zbyt późno i by ocalić klimat potrzebujemy dosłownie terapii szokowej. W takiej zaś sytuacji pomysły mające na celu zmniejszenie ilości krowich gazów nie powinny dziwić.