Napad z broną w ręku w wykonaniu Polaka

Holenderski sąd rozpatruje sprawę naszego obywatela. 20-letni Wiktor B. miał dokonać rabunku w jednej z azjatyckich restauracji, w Helmond.

Napad z bronią w ręku

Polak wybrał sobie na cel jedną z azjatyckich restauracji serwujących dania na wynos w Helmond. Pod koniec ubiegłego roku, tuż po świętach mężczyzna wszedł do lokalu, następnie stanął przed obsługującą go po drugiej stronie lady właścicielką lokalu i grożąc pistoletem kazał „wypłacić” sobie utarg z kasy restauracji. Kobieta podała mu jednak tylko dwieście euro. 20-latek zabrał je i szybko uciekł. Zanim jednak to zrobił, z nerwów męczył się chwilę z drzwiami do lokalu, dopiero później wybiegł na ulicę. Chwila ta wystarczyła, by znajdujący się w restauracji personel zapamiętał wygląd mężczyzny.

Poszukiwania

Zeznania świadków okazały się bardzo przydatne. Policjanci, przeglądając monitoring z okolicznych kamer zamontowanych na budynkach Mierloseweg, bardzo szybko spostrzegli, iż osoba o podobnym rysopisie do poszukiwanego kręciła się po południu, w dni napadu przed azjatyckim lokalem, później zaś weszła do jednej z okolicznych restauracji. Na nagraniu było wyraźnie widać, iż jego bohater jest wyraźnie poddenerwowany. Policjanci dysponowali więc już zdjęciem podejrzanego, które zostało rozesłane patrolom.

Polak sterroryzował azjatycką knajpkę pistoletem zabawką i zabrał 200 euro. 

Około tygodnia później udało się namierzyć Polaka. Mężczyzna ponoć zdążył już pochwalić się znajomym swoim dokonaniem z wykorzystaniem zabawkowego pistoletu. Niemniej jednak gdy zabierała go policja, 20-latek powiedział, iż jest niewinny, a całe zdarzenie było dziełem jego przyjaciela.

 

Proces

Dopiero podczas ostatnich rozpraw odbywających się w tym tygodniu, Polak zmienił zdanie. Przyznał się do tego co zrobił. Potwierdził, iż do napadu użył zabawkowego, plastikowego pistoletu i stwierdził, iż bardzo żałuje swoich czynów. Sąd jednak nie jest pod wrażeniem tych słów. Zaznacza, że i tak w toku śledztwa uzyskano niezbite dowody winy 20-latka, takie jak choćby torba pozostawiona na miejscu przestępstwa, na której były ślady DNA zatrzymanego.

Prokuratura, jak również zapewne i sąd mają jednak poważne wątpliwości co do skuchy naszego rodaka. Oskarżyciel zwraca bowiem uwagę na łatwość, z jaką Polak dobył i sterroryzował pracowników fałszywą bronią. Czyn ten miał bowiem ogromny wpływ nie tylko na obsługę sklepu, ale i na lokalnych mieszkańców. Mieli oni obawiać się, że po ich okolicy grasuje przestępca z bronią. B. zasiał wiec lokalny terror. To jednak nie wszystko. Sędziowie zastanawiają się nad nagłą zmianą postawy. Przez całe wcześniejsze postępowanie 20-latek oskarżał znajomego, teraz dopiero, gdy są niezbite dowody przeciw niemu, przyznaje się do przestępstwa. Wszystko to każe zastanowić się nad szczerością jego słów i tym, czy działanie to nie jest tylko wyrachowanym fortelem mającym obniżyć mu wyrok.

 

Problemy

Postać Polaka ma jednak zdaniem sądu również pewien charakter tragiczny. Nasz rodak uciekł z domu po kłótni z ojcem. Nie ma wykształcenia, nie ma też pracy ani domu w Holandii. Człowiek ten w swej bezsilności ma również poważne problemy z pracownikami socjalnymi chcącymi mu pomóc. Jego kartoteka zabiera zaś wpisy dotyczące licznych wcześniejszych przewin, w tym kradzieży sklepowych i wyroków w zawieszeniu.

 

Cala ta sytuacja powoduje, iż prokuratura chce dla Wiktora B. trzydziestu miesięcy więzienia. Z czego dziesięć ostatnich ma być zawieszone. Dodatkowo oskarżyciel domaga się, by nad mężczyzną sprawował nadzór kurator sądowy, który ma również pomóc 20-latkowi wyjść na prostą.

Obrońcy Polaka domagają się zaś łagodniejszej kary, wskazując, iż jego napad był głupią, niezaplanowaną akcją wynikającą z potrzeby chwili. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć to, iż przed rozbojem, przez pół dnia paradował przed kamerami monitoringu, a wychodząc nie potrafił otworzyć drzwi.

Decyzje sądu poznamy w najbliższym czasie.