Nagła potrzeba na autostradzie – tego policjanci nie zapomną

Propalestyński protest szybko zakończony w Amsterdamie

Policjanci drogówki namierzyli na A6, miedzy Almere i Lelystad, samochód zaparkowany na pasie awaryjnym, stojący na włączonych światłach awaryjnych. Podejrzewając, iż być może kierowca ma problemy z pojazdem i doszło do uszkodzenia maszyny, podjechali zobaczyć, czy nie potrzebna jest pomoc.  Interwencja zakończyła się jednak mandatem i czymś, czego policjanci już nie „odzobaczą” i czego długo nie zapomną… 

Materiał dla pełnoletnich czytelników.

Pas awaryjny – jak sama nazwa wskazuje, służy do postoju pojazdu w momencie, gdy ma miejsce awaria. Na autostradzie parkowanie dozwolone jest tylko w specjalnie wyznaczonych do tego celu lokacjach — miejscach obsługi podróżnych — parkingach. W przeciwnym razie kierowcę czeka mandat, łamie on bowiem przepisy kodeksu drogowego.

 

Rutynowy patrol

To miał być rutynowy patrol autostradowy. W pewnym momencie jednak załoga radiowozu zobaczyła zaparkowaną na poboczu osobówkę. Postanowiła więc interweniować. Interwencja ta była zaś na tyle niecodzienna, iż oficerowie postanowili ją opisać w mediach społecznościowych:
„Jechaliśmy Rijksweg A6 między Almere i Lelystad, kiedy zobaczyliśmy na poboczu samochód, ze światłami awaryjnymi. Zatrzymaliśmy się za pojazdem, żeby sprawdzić, co się dzieje. Szyby samochodu były zaparowane, a z auta dobiegały niedwuznaczne odgłosy”.

 

Mandat

W tym momencie stróże prawa doskonale wiedzieli, co się święci. Jakaś para postanowiła umilić sobie czas, „bawiąc” się w dość niekonwencjonalnym miejscu. Gdy jednak mundurowi podeszli bliżej okazało się, iż nie do końca mieli rację.

„Okazało się jednak, że w samochodzie był tylko kierowca. Mężczyzna, 38-latek z Lelystedeling, siedział na tylnym siedzeniu ze spodniami spuszczonymi do kostek. Na jego telefonie leciał „film przyrodniczy”, z którego ścieżka dźwiękowa emitowana była przez głośniki samochodu” – wspominają policjanci, którzy przyłapali człowieka biorącego "sprawy w swoje ręce".

Interwencja

Sytuacja była więc wręcz bardziej niezręczna niż gdyby funkcjonariusze przydybali zakochaną w sobie parę. Patrol postanowił dać mężczyźnie chwilę, by się ubrał, a następnie rozpoczął działania związane z postępowaniem mandatowym. Jak bowiem pisaliśmy wyżej, pas awaryjny służby bowiem tylko do zatrzymania się w razie awarii lub innej nagłej sytuacji.

Nagła potrzeba

Tłumaczenie kierowcy mówiące o tym, iż poczuł on nagle palącą, gorącą potrzebę ulżenia sobie, nie stanowiło dla oficerów dostatecznego powodu do zatrzymania auta. Wyjaśnienie to nie zostało więc przyjęte. W efekcie, w najbliższych dniach, na adres kierowcy przyjdzie list z nakazem zapłaty 250 euro za złamanie przepisów ruchu drogowego.

Cała sprawa może wydawać się zabawna. Holenderska policja wskazuje jednak, iż każdego roku na drogach dochodzi do kilkunastu śmiertelnych wypadków, tylko dlatego, iż ludzie postanawiają się bez wyraźnego powodu zatrzymać na pasie awaryjnym.

 

Źródło: Facebook Politie Landelijke Eenheid