Myśleli że to laboratorium narkotykowe

Myśleli że to laboratorium narkotykowe

W czwartek dwie osoby źle się poczuły w budynku Pieter Calandlaan w Amsterdamie. Na miejsce wysłano służy ratunkowe, w tym policję. Ta podejrzewała, iż jest tam laboratorium narkotykowe produkujące "syntetyki". Oficerowie mylili się, mimo to jednak to, co znaleźli, pewnie sprawi, że dostaną premię.

W czwartek około godziny 17:50 dyżurny numeru alarmowego otrzymał informację o dwóch mężczyznach, którzy źle się poczuli w budynku przy Pieter Calandlaan, w Amsterdamie Nieuw-West. Gdy ratownicy dotarli na miejsce, faktycznie znaleźli dwójkę słaniającą się na nogach. To jednak nie było wszystko. Świadkowie będący w okolicy wskazali, iż z domu czuć dość dziwne zapachy. W efekcie na miejsce, oprócz pogotowia, szybko ściągnięto też strażaków i policję.

 

Laboratorium narkotykowe

Ci ostatni podejrzewali, że w budynku może znajdować się laboratorium produkujące narkotyki syntetyczne. To zaś oznaczałoby, że wydostające się stamtąd gazy, produkty uboczne produkcji, mogą być wręcz zabójcze.

 

Pomyłka

Policjanci wraz ze strażakami ostrożnie weszli do budynku. Po przeszukaniu okazało się jednak, iż nie ma tam żadnego laboratorium, niemniej jednak premia raczej trafi oficerom na konto. Zamiast wytwórni narkotyków syntetycznych znaleziono szkółkę marihuany. W piwnicy budynku rosły w rzędach małe krzaczki konopi indyjskich.

Do szpitala

Uprawa tych roślin nie wiąże się z żadnymi toksycznymi chemikaliami, niemniej jednak w powietrzu faktycznie coś było. Co? Tego nie wiadomo. Trzech oficerów po wizycie w budynku zostało zabranych do szpitala na obserwację. Ich stan zdrowia był jednak bardzo dobry i po nocy w szpitalu, w piątek, zostali wypisani do domów.

 

Demontaż

W piątek też służby oficjalnie zajęły się likwidacją konopnego żłobka. Wcześniej było to bowiem niemożliwe z racji skażenia. Trzeba było najpierw wywietrzyć pomieszczenia na dole. Później krzaczki zostały zarekwirowane przez policję i zniszczone.

Obecnie trwa dochodzenie mające ustalić, do kogo należy plantacja. Funkcjonariusze starają się również dowiedzieć, kim jest dwóch mężczyzn, którzy jako pierwsi trafili do szpitala. Nie wiadomo bowiem, czy są to przypadkowe osoby, czy też może pracowali oni w budynki i to ich błąd sprawił, że skazili czymś powietrze. To ma ustalić dochodzenie.

 

 

Źródło:  Nu.nl