Młoda kobieta z ofiary staje się oskarżoną
Młoda kobieta padła ofiarą ataku na stacji benzynowej znajdującej się przy autostradzie A13.
Dziewczyna pracowała na kasie, gdy do budynku weszło dwóch uzbrojonych mężczyzn w kominiarkach i grożąc jej bronią, zabrali cały utarg. Tak było w zeszłym roku, teraz zaś za to co się stało sama zasiadła na ławie oskarżonych.
W ubiegłym roku, w jedną z wrześniowych niedzieli, na stację benzynową Esso wdarło się dwóch ludzi. Grożąc kasjerce bronią, zabrali sporą ilość pieniędzy i wyrobów tytoniowych, a następnie uciekli białym vanem. Pracująca na kasie kobieta, młoda matka, bojąc się o swoje życie i to, co stanie się z jej dzieckiem (gdyby jej coś się stało) zrobiła wszystko, co chcieli napastnicy. Później jednak wezwała policję i powiadomiła o kradzieży. Funkcjonariuszom udało się namierzyć białego vana, w którym znaleziono sporo papierosów. Zatrzymano też dwójkę podróżujących nim mężczyzn. Ci trafili do aresztu i byli przesłuchiwani, a w końcu skazani za napad.
Postępowanie
Dowody sprawiają, iż wydaje się, że sprawa jest już zamknięta. Są sprawcy, są dowody napadu. W pewnym momencie jednak pojawia się anonimowa informacja, iż w sprawę był zamieszany ktoś jeszcze. Policjanci zaczynają „węszyć”, co doprowadza do tego, iż w pewnym momencie jeden z zatrzymanych wskazuje, iż cała akcja była zaplanowana i kierowana przez mózg operacji, który podczas napadu stał za kasą. Wydaje się to niemożliwe, ale gdy policja zaczyna dokładnie analizować monitoring, okazuje się, iż kasjerka nie stoi sparaliżowana strachem. Jej mięśnie nie są napięte. Postawa nie jest wycofana. Kobieta na nagraniu jest wyjątkowo spokojna, tak jakby napady były codziennością, albo… wiedziała, jak to wszystko się potoczy i znała napastników.
Konfrontacja
29-latka została więc skonfrontowana z materiałem dowodowym i zeznaniami zatrzymanego. Kasjerka początkowo wypierała się tego, ale w końcu przyznała, że wiedziała o napadzie. Później przed sądem przekazała, iż to był pomysł jej kolegi.
Proces
Podczas procesu dodała też, iż bała się presji, bała się, iż jeśli się nie zgodzi, mogą jej coś zrobić. Bała się o swoje dzieci. Sąd jednak uważa to za naciąganą linię obrony. Mogła przecież zawiadomić policję, albo chociaż pracodawcę.
Prokurator widzi rolę kobiety w całej sprawie, ale nie jest w stanie powiedzieć, kto był pomysłodawcą. Każdy bowiem obwinia każdego. To jednak nie jest dla oskarżyciela najważniejsze. Rozprawa dotyczy współudziału w napadzie, a ten został potwierdzony. W efekcie prokurator chce dla kobiety, która wyraziła skruchę i przyznała się do błędu, karę w postaci 180 godzin prac społecznych.
Sąd zgodził się z takim żądaniem, wymierzył kobiecie ową karę i 90 dni więzienia w zawieszeniu, jeśli uchyliłaby się od prac społecznie pożytecznych.
Źródło: AD.nl