Mina w Mijdrecht, w Utrechcie
Holenderscy saperzy mieli w Utrechcie ręce pełne roboty. Funkcjonariusze musieli zabezpieczyć obszar, a potem detonować minę przeciwpancerną znalezioną w Mijdrecht. Ładunek ten odnaleziono na terenie przemysłowym, co spowodowało niemałe zamieszanie.
Minę przeciwpancerną odnaleziono przypadkiem. Charakterystyczny talerz wystawał z hałdy ziemi, na którą zwożono muł usuwany podczas pogłębiania przydrożnych rowów. Gdy pracownicy zorientowali się, z czym mają do czynienia, natychmiast zdecydowali się wezwać saperów i samemu usunąć się z okolicy.
Mina
Gdy na miejsce przybyła jednostka Defence Explosive Ordnance Disposal (EOD), potwierdziła ona, iż jest to drugowojenna mina przeciwpancerna, która najpewniej przeleżała długie dekady w mule na dnie rowu. Skąd się tam wzięła? Być może była ona częścią małego pola minowego blokującego przejazd w rejonie drogi, przy której znajdował się rów. Możliwe też, iż ładunek po wojnie został po prosu wrzucony tam przez lokalną ludność. Niektórzy ludzie, po latach konfliktu korzystali właśnie z przydrożnych rowów, sadzawek, starych szamb jako śmietników, gdzie wrzucano znalezioną broń, materiały wybuchowe. Po wojnie trzeba było bowiem orać pola, siać, poruszać się drogami, na których ciągle pozostawało wiele powojennego sprzętu.
Specjalna procedura
Saperzy po wstępnych oględzinach ładunku stwierdzili, iż ten jest najpewniej uzbrojony, a więc może być skrajnie niestabilny. Po latach korodowania w błocie mechanizm naciskowy może być uszkodzony. W efekcie każdy ruch miną mógłby spowodować jej eksplozje. Nie było więc mowy, o przenoszeniu ładunku. Ze względów bezpieczeństwa należało go zdetonować na miejscu.
Ewakuacja
W zaistniałej sytuacji policja zamknęła całą okolicę i przeprowadziła ewakuację. Następnie, o godzinie 19, saperzy zdetonowali minę. Mimo dość dużego wybuchu nie doszło do żadnych szkód. Jak bowiem wskazaliśmy wyżej, ładunek znajdował się na hałdzie ziemi, na terenie przemysłowym, w pewnej odległości od zabudowań.
Pełne ręce roboty
EOD mimo kilku dekad po wojnie nadal znajduje ogromne ilości niewypałów i niewybuchów. Nie ma w tym jednak nic dziwnego. Przez Holandię przetoczyły się dwa fronty II Wojny Światowej. Oprócz zniszczeń zaowocowały one tonami wszelkiej maści „wybuchowego żelastwa” od amunicji, broni strzeleckiej, po granaty, pociski moździerzowe, miny czy bomby lotnicze. Saperzy apelują, by w momencie znalezienia takich niespodzianek natychmiast zgłosić to policji i nie dotykać znaleziska. Mogą one bowiem dosłownie wybuchnąć nam w twarz.
Źródło: Nu.nl