Mikołaj na home office w Niderlandach
Obostrzenia koronowe dotykają wszystkich. W czasie epidemii nawet Święty Mikołaj musi się im podporządkować. Dlatego też przybyły w sobotę do Holandii Sinterklaas większość swojego pobytu w krainie tulipanów spędzi pracując zdalnie.
W przypadku epidemii wszyscy są równi. Wszyscy mogą się zakazić i wszyscy muszą brać pod uwagę zdrowie i życie innych. Prawo dotyczy również wszystkich bez wyjątku. Podporządkować mu się musiał nawet przybyły w sobotę do Holandii Święty Mikołaj. Przybycie Świętego z długą brodą rok rocznie przeistaczało się w kolorową fetę pełną wrzasków i śmiechów dzieci, gdy biskup na swym białym koniu przejeżdżał w barwnym korowodzie przez miasto otoczony wianuszkiem malców i ich rodziców.
W tym roku jednak z racji na obostrzenia koronowe trzeba było zerwać z tą piękną tradycją. Nikt bowiem nie chciał, by ulubieniec wszystkich dzieci stał się przyczyną epidemii, która może położyć pokotem ich dziadków i babcie.
Mikołaj pracuje zdalnie
W zaistniałej sytuacji, Święty wraz z Holenderskimi władzami, zdecydował się pracować w tym roku zdalnie. Mikołaj wie, iż w Holandii czeka na niego wiele grzecznych dzieci, dlatego też nie zrezygnował z przyjazdu. W sobotni poranek zacumował swój Pakjesboot 12 przy Dieuwertje Blokkade (nabrzeże nazwane ku czci Dieuwertje Blok- dziennikarki, która przez 20 lat relacjonowała przybycie Mikołaja). Dokowanie to miało miejsce w Zwalk, fikcyjnej wiosce „gdzieś w Holandii”, która jako pierwsza zdecydowała się przyjąć Biskupa. Powitanie Świętego oraz jego krótki przejazd transmitowane było w internecie i telewizji na NPO3. Stamtąd siwy staruszek udał się do Grotepietenhuis, która jest jego tymczasową siedzibą w Niderandach. Z tego miejsca będzie kontaktować się z dziećmi i dzięki "zamiataczom sadzy" roznosić im upominki. To również tam dzieci mogą wysyłać laurki Świętemu czy przekazywać słodki poczęstunek, który w ich imieniu zawiozą przedstawiciele poszczególnych regionów Holandii.
Czarny Piotruś się nie pojawił
Oprócz Mikołaja na brzeg zeszli również jego pomocnicy i przyjaciele. W tym roku nie jest to już jednak Czarny Piotruś, który wzbudzał ogromne kontrowersje, a „zamiatacze sadzy”. Są to ludzie różnej narodowości i koloru skóry. Ubrani są dokładnie tak samo, jak jeszcze rok temu Piotruś. Niemniej jednak nie mają oni typowych dla niego cech etnicznych, a twarze są po prostu ubrudzone sadzą, spod której przebija się „oryginalny” kolor skóry.
Zarówno przyjazd do fikcyjnej wioski, jak i zmiana na stanowisku przybocznego Świętego może wydawać się nieco naciągana i śmieszna. Nie można jednak zapominać, iż starzec z pastorałem nie przybywa do dorosłych, ale do dzieci. To zaś właśnie im należało wytłumaczyć, dlaczego Mikołaj ich w tym roku nie odwiedzi osobiście.