Migranci ze szlaku białoruskiego są już w Holandii

Migranci z Białorusi są już w Holandii

Jak podają władze Królestwa Niderlandów do tej pory do kraju przybyły dziesiątki migrantów, którzy obrali wschodni szlak, wiodący przez Białoruś i Polskę, by dotrzeć do Europy Zachodniej. Dziesiątki te, zdaniem Royal Netherlands Marechaussee, mogą się jednak w niedługim czasie zamienić w setki, jeśli sytuacja na polsko-białoruskiej granicy się nie unormuje.

Jak podała holenderska żandarmeria, w niedawnym spisie migrantów, jaki wykonali, okazało się, że na chwilę obecną z Białorusi do krainy tulipanów dostało się 56 osób. Większość nielegalnych gości, którzy znaleźli się na kartach raportów żandarmów i straży granicznej zostało złapanych podczas wyrywkowych kontroli na granicach wewnętrznych wspólnoty, mówiąc zaś dokładniej granicy z Niemcami.

 

Przemytnicy

Białoruski rząd, chcący odegrać się na Unii Europejskiej za sankcje nałożone na Mińsk z racji łamania praw człowieka w tym kraju, postanowił zagrać kartą migrantów. Państwo to ściąga obywateli Syrii, Afganistanu i innych państw Bliskiego Wchodu, którzy chcą dostać się do Unii Europejskiej, a następnie wysyła ich na granicę z Polską.

 

Szlak białoruski wykorzystywany jest przez migrantów od ponad pół roku, niektórzy przybysze, którzy uciekli polskiej straży granicznej, są już w Holandii. 

 

Autostrada na zachód

Jeśli migrantom uda się przekroczyć zewnętrzną polsko-białoruską granicę Unii Europejskiej mają praktycznie otwartą drogą na zachód. Zdecydowana większość z nich nie chce bowiem zostać w naszym kraju. Ludzie ci chcą dostać się do Niemiec, Belgii, Francji czy Holandii. To zaś, przynajmniej w teorii, staje się już w Polsce dziecinie proste. Osoby te znajdują się bowiem w strefie Schengen, w której nie ma już klasycznych kontroli granicznych.

 

Kontrole

W efekcie migranci płacą przemytnikom, by ci dowieźli ich do swoich wymarzonych krajów, gdzie zaczną nowe życie. Na drodze to tego „raju na ziemi” stają jednak celnicy. Jak wskazuje Marechaussee zwracają oni baczną uwagę na busy z Polski jak i na niemieckie pojazdy z tablicami rejestracyjnymi z południa i wschodu republiki federalnej. Jeśli bowiem kierowca mówi, iż przyjechał na jednorazowe zakupy, a po tablicy widać, iż przebył 400 czy 500 kilometrów to dobry powód, by pytać dalej i sprawdzić pojazd. W efekcie w ten właśnie sposób wpadło już kilku przemytników ludzi.
To jednak niejedyny „patent” na wyłapanie nielegalnych migrantów. Holenderskie służby współpracują z jednostkami w Polsce i Niemczech, które wskazują, by funkcjonariusze zwracali baczną uwagę na pewne pojazdy, jeśli te pojawią się na ich terenie. Coraz częściej bowiem za przemyt odpowiadają nie pojedyncze osoby, a całe gangi.

 

Cisza przed burzą

Służba ds. Imigracji i Naturalizacji (IND), nie odnotowała jeszcze znacznego wzrostu migrantów z Mińska. Wiele wskazuje jednak, iż jest to cisza przed burzą. Jeśli ludzi na granicy polsko-białoruskiej będzie przybywać, w końcu dojdzie do sytuacji, iż mimo dzielnej postawy tamtejszej straży granicznej, policji czy wojska nie uda się powstrzymać wszystkich prób przekroczenia granicy i wyłapać wszystkich nielegalnych migrantów. Ci zaś ruszą z Polski na zachód. W efekcie służby obawiają się, iż te dziesiątki osób zmienią się w setki. Co zaś przy przepełnionych ośrodkach dla migrantów może stanowić poważny problem dla Holendrów.