Mieszkańcy Hagi boją się bezdomnych z Europy Wschodniej
Mieszkańcy Hagi coraz bardziej obawiają się incydentów z udziałem bezdomnych przybyszów z naszej części Europy. Boją się ludzi, którzy kiedyś pracowali w holenderskich firmach, ale stracili zatrudnienie, dach nad głową i trafili na ulicę bez jakiejkolwiek pomocy.
Haga ma problem. Każdy, kto regularnie przechadza się ulicami, czy zagląda do tamtejszych parków, widział bezdomnych migrantów śpiących na ławkach, w kartonach, w przystankowych wiatach. Ci, którzy mieli więcej „szczęścia”, mają śpiwór i namiot rozbity gdzieś pod mostem, czy w krzakach na uboczu. Wszyscy oni nie przybyli do Holandii, by być bezdomnymi. Przyjechali, by pracować i budować PKB tego kraju, szukając przy tym szansy dla siebie jakiej nie potrafiły im dać ich ojczyzny. „Holenderski sen” stał się jednak dla nich koszmarem, a oni sami często nie mogąc lub nie chcą wrócić do ojczyzn, znaleźli się w punkcie niemal bez wyjścia.
Poza nawiasem
W wielu miastach Holandii, w tym i w Hadze, zmienia się stosunek władz do takich bezdomnych. Kiedyś znajdowali się oni całkowicie poza nawiasem społeczeństwa. System ich nie widział. Byli pozostawieni całkowicie sami sobie. Przyjmowano ich do schronisk tylko zimą, gdy temperatury spadały poniżej zera. Teraz między innymi w Hadze tworzone są schroniska specjalnie dla nich. Są jednak dwa problemy. Pierwszym z nich jest niewielka ilość miejsc. Drugim to, iż osoby, które chcą tam znaleźć pomoc, nie mogą być pod wpływem alkoholu lub narkotyków.
Luka w systemie
Wszystko to powoduje, iż na ulicach Hagi mieszka wielu uzależnionych od używek bezdomnych. Wielu z nich, z racji swojej sytuacji, wpadło też w większe lub mniejsze problemy psychiczne. Ludzie ci czasem nie mają po prostu nic do stracenia, to zaś czyni z nich osoby potencjalnie niebezpieczne.
Tak było w 27 kwietnia, kiedy zdezorientowany bezdomny z „tulipanem” stworzonym z rozbitej butelki siał niepokój nieopodal dworca głównego. Policja nie umiała sobie z nim poradzić, więc postrzeliła go w nogę. Mężczyzna przeżył, ale trafił do szpitala. Mniej więcej w tym samym czasie w namiocie w Vredespaleis odnaleziono martwą Polkę. Służby mówią też o gwałtach na bezdomnych lub zabójstwach wewnątrz tej grupy.
Pomoc
Przedstawiciele D66 w Hadze uważają, iż ta sytuacja to efekt braku pomocy dla tych ludzi. W mieście nie ma schronienia dla ludzi z nałogami, nie ma miejsc, gdzie mogliby otrzymać pomoc, leczenie, wsparcie pozwalające im wyjść na prostą i np. znaleźć pracę lub dom. Zdaniem lokalnych polityków osoby te czasem doprowadzone do ostateczności popełniają przestępstwa, by trafić za kraty. Mieć własne łóżko, jedzenie, ciepłą wodę.
Co więc trzeba zrobić?
Haga, nie może ignorować tego problemu. Ludziom tym trzeba pomóc i pomoc ta musi być holistyczna, a nie być miską zupy na uspokojenie sumienia. Wszystko to jednak wymaga pieniędzy, pracowników oraz lokali pod taką działalność. Z tych trzech elementów z pieniędzmi jest obecnie najmniejszy kłopot. Odpowiedni pracownicy i miejsca na taką działalność stanowią dużo większy problem. Schroniska jako walka z bezdomnością to jednak tylko walka z objawami. „To wymaga nie tylko dobrej pomocy dla osób bezdomnych, ale także zajęcia się przyczyną. Obejmuje to rozwiązanie problemu niedoboru mieszkań, list oczekujących w placówkach opieki psychiatrycznej oraz rozwiązania problemu nieuczciwych agencji zatrudnienia i pracodawców, którzy nie przestrzegają przepisów i wykorzystują pracowników migrujących” – mówi reprezentantka D66, wskazując, iż zmiany muszą zajść nie tylko w Hadze, ale i całym systemie krajowym.
Źródło: AD.nl