Mastif polskiej pary ginie od policyjnych kul

mastif

Patrol policji strzela do psa polskiej pary w 's-Heerenberg. Zwierzę miało być rzekomo agresywne w stosunku do jednego z funkcjonariuszy. Do całego zajścia doszło 17 maja.

Do zdarzenia doszło w poniedziałek około godziny 10:20. Wtedy to policja otrzymała informację od świadków, którzy widzieli agresywne zwierzę nieopodal tamtejszego zameczku. Jak relacjonowali zdarzenie przechodnie, właściciel około 60-kilogramowego mastifa neapolitańskiego usiłował szybko wycofać się ze swoim pupilem z regionu, w którym ten duży czworonóg miał zaatakować mniejszego psiaka.

 

Patrol

Gdy patrol przybył na miejsce, dość szybko udało im się namierzyć właściciela mastifa. Poproszono kobietę, by wzięła „psiaczka” na smycz. Puszczanie bowiem takiego pupilka luzem jest niebezpieczne. W tym momencie na miejscu zjawił się drugi patrol. Dwóch kolejnych funkcjonariuszy podeszło do kobiety. To był początek tragedii

 

Strzały

Jak przekazują dziennikarze AD, mastif miał wtedy właśnie stać się agresywny i podejść do jednego z funkcjonariuszy. Ten, aby go odpędzić, zaatakował go gazem pieprzowym. To rozjuszyło zwierzę, które ruszyło na innego policjanta. W tym momencie padł strzał.  Jak zeznał policjant, strzelił do psa w samoobronie. Pies jednak nie dotknął funkcjonariusza, nie ma informacji o tym, by kły czworonoga wbiły się, np. w ciało oficera. Na miejsce został wezwany patrol weterynaryjny. Psa nie dało się jednak uratować. Trzeba było go uśpić, by skrócić jego cierpienia.

Co poszło nie tak

Na pierwszy rzut oka policja strzela do psa, który ich atakuje. Jeśli jednak bliżej przyjrzymy się całej sytuacji i spojrzymy na nią przez pryzmat behawioryzmu, może się okazać, iż to patrol zawinił.
Właścicielami psa jest para z Polski. Ludzie ci nie mówią dobrze po holendersku. Ze zwierzęciem na spacer wyszła kobieta, która zdaniem lokalnej społeczności miewała czasem problemy z utrzymaniem czworonoga. Polka (jak mówią okoliczni spacerowicze) zawsze brała ze sobą smakołyki, by utrzymać pupila w ryzach, ale nie oszukujmy się, 60 kilogramowy pies, gdy pociągnie, może przewrócić nawet dorosłego, silnego mężczyznę.

 

Eskalacja

Opisana wyżej sytuacja nie jest bez znaczenia. Mogła ona spowodować, iż psiak czuł się odpowiedzialny za właścicielkę. To nie ona miała go chronić tylko on ją. W pewnym momencie pojawia się patrol. Do kobiety podchodzi 2 obcych, dziwnie pachnących ludzi. Ci usiłują rozmawiać z kobietą, stojąc blisko niej. Ta ich nie do końca rozumie, pojawia się więc zapewne gestykulacja, ruchy rękami, których zwierzę może nie rozumieć. Po chwili dociera kolejny patrol. Następna dwójka otacza właścicielkę czworonoga. Robi się tłoczno, co pies może odbierać za zagrożenie. W tym momencie agresja mastifa mogła być związana z ochroną, odsunięciem policji od kobiety. Pies bał się, iż oficerowie zrobią jej coś złego. Obawy te potwierdził atak na psa gazem łzawiącym. To wystarczyło, by w psiej głowie potwierdziło się to, że policja to wrogowie i zaatakował.

 

Czy tak było faktycznie? Nie można mieć pewności. Nikt nie wejdzie do psiej głowy. Być może w grę wchodziły również inne czynniki. Behawioryści, którzy na co dzień zajmują się szkoleniami psów, wskazują, iż zwierzęta te w odróżnieniu od człowieka są przewidywalne. Działają wedle pewnych schematów i wzorców zachowania. Znając je, można ustrzec się wielu tragedii. Koronnym przykładem jest tu warczenie na dziecko. Wielu malców chcąc bawić się z psem, zapędza go w „kozi róg”. Pies nie mogąc się wycofać, zaczyna warczeć, ostrzegając przed tym, iż jeśli człowiek się nie cofnie, zaatakuje. Dorosły w tym momencie się odsunie, dla dziecka zaś często warczenie to „psi uśmiech”, czyli oznaka radości. Brzdąc robi więc krok do przodu, o ten jeden za dużo.