Mandat za „trzyosobowy tłum” mało prawdopodobny
Funkcjonariusze nie palą się do egzekwowania nowych obostrzeń koronowych. Jak wskazują nieoficjalnie oficerowie holenderskiej policji i BOA istnieje niewielka szansa, iż służby wlepią mandat, gdy staniesz na ulicy porozmawiać ze swoimi sąsiadami. Mundurowi nie są bowiem zbyt chętni, by interweniować za każdym razem, gdy zobaczą trzy - cztery osoby na chodniku lub w parku.
Paranoja
Nowe obostrzenia koronowe wprowadziły niemałe zamieszanie w Niderlandach. Przepisy mówią bowiem wprost, iż karane będą wszelkie zrzeszenia powyżej dwóch osób. W praktyce oznacza to tyle, iż gdy na ulicy spotkają się trzy osoby, policja powinna wystawić każdej z nich mandat w wysokości 95 euro. W praktyce oznaczało to, iż spotkanie z sąsiadami rano przed piekarnią i wymiana uprzejmości, zwykłego dzień dobry, może nas wyjątkowo drogo kosztować. Czy więc trzeba się przekradać chodnikami, a gdy widzimy dwie osoby idące ścieżką? Uciekać w krzaki, by nie stworzyć „trzyosobowego tłumu”?
Przymkną oko
Nie. Chociaż funkcjonariusze nie mogą tego powiedzieć wprost, to nie będą raczej karać za tego typu działania. Przewodniczący Holenderskiego Stowarzyszenia Oficerów Policji wskazuje, iż policjanci to też ludzie, którzy żyją wokół nas. Oficerowie doskonale rozumieją naturę tych przepisów. Rząd wprowadził je, by chronić społeczeństwo, a nie by zarabiać na obywatelach. Co to oznacza? Jeśli BOA lub patrol policji zobaczy rozmawiającą na ulicy grupę trzech, czy czterech osób najprawdopodobniej po prostu zwróci im uwagę i poprosi o rozejście się. Wszystko po to, by uchronić cywili przed ewentualnym zarażeniem się. Na tym to się skończy.
Działania aspołeczne a mandat
Nie oznacza to jednak, iż policja pozostanie bierna. Jeśli służby zobaczą, że ludzie nie podporządkowują się ich zaleceniu lub np. pokażą policji środkowy palec, mandat jest pewny. Oficerowie bardziej niż na zrzeszenia trzech osób mają reagować na zachowania aspołeczne. W dobie epidemii dużo więcej zależy bowiem od samodyscypliny i działania całego społeczeństwa, a nie stróżów prawa
Takie podejście potwierdza zresztą związek zawodowy BOA. Wskazuje bowiem, iż BOA jest zaledwie garstką na 17 milionów Holendrów. Gdyby zaś chciało się karać każdego za 3-osobowe zgromadzenie, liczba oficerów musiałaby być liczona w milionach. A nie dość, że jest ich mało, to jeszcze wielu policjantów czy BOA jest na kwarantannie lub zwolnieniach lekarskich.
Można więc powiedzieć, iż policja i BOA liczą na ludzki zdrowy rozsądek. W zamian odwdzięczą się tym samym, „przymykając oko” na spotkanie znajomych w drodze do sklepu, czy na przystanku autobusowym. Upominając, a nie wystawiając mandat.
Pamiętajmy jednak, by nie nadużywać tego prawa. Możemy bowiem trafić na funkcjonariusza, który ma np. zły dzień.