Lokalna społeczność murem za zabójcą Polaka
Wracamy do sprawy morderstwa polsko-holenderskiego małżeństwa, dokonanego przez byłego właściciela ich domu. Wczoraj pisaliśmy, iż to nowi gospodarze mieli rzekomo zastraszać starego właściciela z racji ukrytych wad budynku. Sąsiedzi zabitego małżeństwa wskazują zaś, iż Richard K. przez miesiące groził parze i ich dzieciom.
Klub sportowy
Jak wspomina sąsiad zastrzelonego małżeństwa, polsko-holenderska para po prostu bała się o swoje bezpieczeństwo. W ubiegłym roku mieli zabrać i zakazać swojemu synowi uczestniczenia w zajęciach lokalnego klubu piłkarskiego. Wszystko w obawie o jego zdrowie i życie, o to, że dopadnie go K. Wersję o strachu i bezsilności, którą prezentuje sąsiad ofiar, potwierdza też policja, która wskazuje, że para wielokrotnie informowała o zachowaniu balansującym na granicy przestępstwa przez 50-letniego, byłego gospodarza ich nieruchomości.
Dwójka dzieci
Sąsiad 38-letniego Przemysława i jego 44-letniej żony Ineke, wskazuje, iż ostatni raz rozmawiał z Polakiem tydzień temu. Mężczyzna jest bardzo przybity tym, co się wydarzyło. Nie wie co stanie się z dziećmi pary. „To bardzo smutne i bardzo przybijające. Nic nie daje prawa do odebrania komuś życia. Mają też dwójkę dzieci, prawda? Teraz oboje stracili rodziców” – mówi dziennikarzom AD. Mężczyznę przeraża też podejście lokalnej społeczności względem podejrzanego o podwójne zabójstwo.
Odwaga
Richarda K. w wiosce, w której doszło do tragedii, nie został wyklęty. Ludzie nie mówią „to niemożliwe, to był taki spokojny człowiek”. Wręcz przeciwnie. Część tamtejszej społeczności wręcz chwali 50-latka za to co zrobił. Ludzie rozumieją jego punkt widzenia i wskazują, że decyzja o zabiciu pary była aktem odwagi. Okazują oni pełne zrozumienie i mówią, że są z nim duchem. Wskazują, iż jego dzieci zostaną bardzo skrzywdzone przez sąd, ponieważ ten zapewne na lata zabierze im ojca. Inni dodają, iż najprawdopodobniej zrobiliby dokładnie to samo co 50-latek, gdyby byli w jego sytuacji. Ich zdaniem bowiem K. bronił swojej rodziny, bo bał się o to co może zrobić Polak.
Dwa światy
Policja i prokuratura mają więc do czynienia z dwoma światami. Światami, których wizje praktycznie całkowicie się wykluczają. Dla jednych to K. był szaleńcem, grożącym rodzinie Polaka i jego dzieciom. Dla mieszkańców wioski to polsko-holenderska para była tymi złymi, którzy zastraszali ich przyjaciela. Jedno jest więc pewne, w sprawie tej zapewne obie strony muszą mieć dużo na sumieniu i proces może okazać się wielkim praniem brudów.