Leć do Londynu, dopłacą Ci?

Uciekł do Holandii, bo boi się o własne życie

Czyżby Wielka Brytania tak bardzo straciła na popularności wśród Holendrów, iż ludzie Ci nie chcą latać na Wyspy Brytyjskie? Takie wrażenie można było mieć w tym tygodniu, patrząc na połączenie lotnicze Ryanair z Eindhoven do Londynu, widniejące na stronie Vliegickets za minus 0,74 euro. Czy więc przewoźnik dopłacał do wejścia na pokład i lotu do Anglii?

W tym tygodniu połączenia lotnicze do Londynu widniały na stronie rezerwacyjnej na poziomie -0,74 euro. Organizacja turystyczna ANVR wskazuje jednak, iż jest to całkowicie błędna informacja. Żadna linia lotnicza nie dopłaca swoim pasażerom do lotów, nawet na mało popularne trasy. Paradoksalnie często niska popularność wiąże się z wyższymi cenami. Stałe koszty lotniskowe czy ilość zużytego paliwa lotniczego jest taka sama niezależnie, czy leci pełny samolot, czy pusty. Czemu więc Vliegickets miał dopłacać do biletów?

Spokojnie to tylko awaria


Vliegickets stwierdza, iż wszystko to efekt (niestety dla podróżnych), zwykłej usterki technicznej. Koszty rezerwacji naliczane cały czas, a w tym zestawieniu nie były widoczne. Uwzględniając je, ceny biletów stają się zaś „dodatnie”. Platforma ta pobiera bowiem kilkanaście euro opłaty za zarezerwowanie biletu. W efekcie klient i tak będzie musiał wyłożyć z własnej kieszeni za lot. Nie da się więc zyskać lecąc z Holandii.

Paranoja

Sytuacja ta spowodowała jednak dużo większą burzę, niż można było się spodziewać. Wszystko z racji pretensji ekologów, pewnych środowisk lotniczych i niderlandzkich polityków walczących o zrównoważony transport. Wszyscy oni wskazują bowiem, iż transport powietrzny jest jednym z największych trucicieli środowiska naturalnego.

W efekcie organizacja branży turystycznej ANVR uważa, że działania, jakie miały miejsce, gdyby trwały dłużej, okazałyby się katastrofalne w skutkach. Nie tylko psułyby sam rynek, ale również dosłownie truły świat.

Minimalna cena biletu

Podobnie do sprawy podchodzą niderlandzcy decydenci. Posłowie D66 i ChristenUnie od jakiegoś czasu spierają się o minimalną cenę biletów lotniczych, która zdaniem partii nie powinna być niższa niż 35 euro. Wszystko po to by latanie miało „uczciwą cenę”. Dzięki temu nie tylko inne formy transportu (np. autobus pociąg), miałyby szansę z konkurować z lotnictwem, to jeszcze uniknęłoby się bezsensownych lotów tylko po to, by się przelecieć.

Podatek paliwowy

Ekolodzy podchodzą do sprawy inaczej. Ich zdaniem, zamiast ustalać minimalne ceny, należy wprowadzić dodatkowy podatek od benzyny lotniczej. Nałożenie na nią daniny państwowej, skutecznie pozwoliłoby ściągać od przewoźników środki na ochronę środowiska proporcjonalne do zużycia paliwa, a więc trucia natury.

 

Ryanair

Co zaś na to sam przewoźnik? On odcina się od całego problemu. Wskazuje jedynie, iż zachęca swoich klientów, aby ci szukali biletów bezpośrednio na stronie linii lotniczej. Dzięki temu unikną wszelkiej maści niedomówień czy przykrych niespodzianek związanych, tak jak w tym przypadku, z awariami u pośredników. Ile zaś taki lot kosztował na witrynie linii lotniczej, niecałe 8 euro, czyli uwzględniając „zaginioną opłatę rezerwacyjną” u pośrednika, o kilka euro taniej.