Królestwo Niderlandów łamie zasady praworządności
Ostatnio na forum Unii Europejskiej bardzo głośno jest o Polsce, która z racji zmian w sądownictwie i wyroku Trybunału Konstytucyjnego znalazła się na „cenzurowanym”. Sytuacja jest tak zła, iż niektórzy politycy, w tym holenderski premier chcą, by wstrzymać Polsce fundusze na odbudowę po COVID-19. W efekcie nasz rząd, o czym pisaliśmy ostatnio, ruszył z kontrofensywą, wskazując, iż Mark Rutte jest ostatnią osobą, która może uczyć naszych decydentów praworządności. Czy tak jest faktycznie? Sprawdźmy.
Źle się dzieje w Holandii
Faktem jest, iż Królestwo Niderlandów od ponad 10 miesięcy ma dość duże problemy. W styczniu tego roku rząd, z racji szeroko opisywanej na łamach naszej strony afery Belastingdienst, podał się do dymisji. Od tego czasu w Holandii odbyły się również planowe wybory parlamentarne. Premier jednak jak rządził, rządzi dalej. Jedyną różnicą jest to, iż w holenderskich mediach przed zarówno jego jak i nazwiskami ministrów pojawia się określenie „ustępujący”. To jednak nie przeszkadza politykowi prowadzić ciągle przedłużających się rozmów koalicyjnych, które pomimo wielu prób nadal nie przynoszą żadnych rezultatów.
Brak zaufania
Czemu tak się dzieje? Odpowiedź na to pytanie jest wyjątkowo złożona. Pierwsza kwestia to wspomniana afera urzędu skarbowego. Specjalna komisja badająca aferę zasiłkową stwierdziła jednoznacznie, iż rząd dopuścił się wielu zaniechań w sprawie fiskusa, przez co przez długi okres łamał zasady praworządności w swoim kraju. To jednak tylko jeden problem. Kolejnym jest to, iż pomimo ujawnienia w końcu działań Belastingdienst rząd nie robi zbyt dużo, by ratować ofiary. Do tej pory władze pomogły tylko co dziesiątemu pokrzywdzonemu.
Zupełnie inną kwestią jest sejmowa uchwała. Niższa izba holenderskiego parlamentu głosami większości przyjęła uchwałę o braku zaufania do Marka Rutte. Wielu posłów wskazuje, że premier ich po prostu okłamał. Prezes rady ministrów chciał się pozbyć jednego z posłów, który krytycznie wypowiadał się o nim, a także doprowadził do ujawnienia afery zasiłkowej. Rutte do momentu jednak upublicznienia tych danych cały czas zarzekał się, iż nie ma mu tego za złe. Odnalezione dokumenty mówią jednak zupełnie co innego.
Podatki i politycy
Gdyby tego było mało, raptem kilka dni temu okazało się, iż jeden z najbardziej zaufanych polityków rządu Rutte, minister finansów Wopke Hoekstra, inwestował za pośrednictwem Brytyjskich Wysp Dziewiczych. Wszystko po to, by obracać pieniędzmi i zarabiać bez płacenia podatków w Holandii. Działanie to z punktu widzenia prawa było legalne. Problem jednak w tym, iż rząd Rutte miał nawoływać do walki z unikającymi opodatkowania w kraju, tymczasem jego zaufany człowiek robi taki "numer". Premier mógłby go usunąć, zdymisjonować. Hoekstra przewodzi jednak CDA, które jest premierowi niezbędne, jeśli nadal chce sprawować władzę i mieć większość w nowym rządzie. Pozbycie się więc ministra oznaczałoby koniec jakichkolwiek szans na koalicję.
Wszystko to świadczy o tym, iż politycy w Królestwie Niderlandów nie są tak święci, jak mogłoby się wydawać. We wszystkich jednak tych przypadkach, są to działania co najwyżej niemoralne, nieetyczne (nie licząc afery z urzędem skarbowym). W porównaniu do tego co robi polski rząd, łamiący konstytucję i traktaty międzynarodowe, jest to zdecydowanie mniejsza skala.