Król nie musi płacić

Król nie jest autorem mowy tronowej

Kilka dni temu pisaliśmy, iż jedna z niderlandzkich partii chce skończyć z monarchią w Holandii. Posłowie ci dostali wczoraj bardzo dobry argument za tym działaniem. Czemu? Stało się bowiem jasne, że król nie musi oddać do kasy państwa 4,8 miliona euro dotacji na zarządzanie Kroondomein Het Loo. Dotacji, która powinna być zdaniem ekologów, odebrana, ponieważ monarcha nie spełnił zasad, jakie wiązały się z tymi pieniędzmi.

Przewodniczący Niko Koffeman z Towarzystwa Ochrony Fauny jest wręcz zdruzgotany decyzją, która jego zdaniem niejako usankcjonowała łamanie prawa przez króla.

 

O co chodzi?

Wszystko tyczy się lasów królewskich, domeny koronnej w Het Loo.  Monarcha otrzymał bowiem za te tereny, które są rezerwatem przyrody dodatek rekreacyjny z kasy państwa. Chodzi tu o dotację rekreacyjną, która należy się właścicielom terenów zielonych otwartych przez cały rok dla gości.
W przypadku jednak lasów królewskich sytuacja wygląda inaczej. Spora część Het Loo jest bowiem zamykana na trzy miesiące dla gości. Jak wskazują służby, owe trzy miesiące są okresem, w którym służby leśne zarządzają zwierzyną łowną. W praktyce nie oznacza to jednak faktycznego zamknięcia. Zwykli ludzie nie mogą tam wejść. Król wraz ze swoimi gośćmi może tam jednak, np. polować czy spacerować bez przeszkód.

 

Ponad prawem

„Jeśli obywatel nie zastosuje się do przepisów, dojdzie do skandalu, procesu i człowiek taki zostanie <<powieszony na najwyższym drzewie>>. Król może po prostu dalej robić swoje. To bardzo niesprawiedliwe” – mówi Niko Koffeman z Towarzystwa Ochrony Fauny, wskazując, iż dotacje mogą być przyznawane tylko tym obszarom, które są otwarte na cały rok dla wszystkich. W tym zaś przypadku państwo poniekąd opłaca prywatny królewski las i nikt nie ma nic przeciw temu. Król więc nie jest pierwszym z równych, ale jest ponad prawem. Dlatego też Ochrona Fauny domagała się zwrotu 4,8 miliona euro dotacji, która została przyznana wbrew zasadom.

Sąd mówi nie

Sprawa trafiła więc do sądu. Ten zaś przyznał rację Królowi, co zirytowało Towarzystwa Ochrony Fauny.  Sąd w uzasadnieniu swojego wyroku stwierdził, że Niko Koffeman ma w dużej mierze rację. Jeśli obszar jest zamykany na pewien okres czasu nie można na niego przyznać przytoczonej tu dotacji i gdyby tak było, władca musiałby faktycznie oddać otrzymane od państwa środki. W przypadku jednak królewskiego rezerwatu sytuacja wygląda nieco inaczej. Rezerwat ma powierzchnię ponad 4,7 tysiąca hektarów. Z tego 3,4 tysiąca hektarów jest zamykanych na trzy miesiące. Dotacja w ich przypadku byłaby niezgodna z prawem. Sęk jednak w tym, iż król dostaje ją tylko na 1300 hektarów, które są otwarte cały rok. Dlatego też nie musi oddawać ani centa.
Wyrok ten kończy trwający kilka lat spór i prawne przepychanki. Nie satysfakcjonuje on jednak Fundacji, która uważa, iż o rezerwacie powinno się mówić jak o całości, a nie fragmentach.

 

Źródło:  AD.nl