Kpina z holenderskiej ochrony środowiska
Wielu ekologów mówi wręcz o kpinie z ochrony środowiska. Firma podwykonawcy Tata Steel odpowiedzialna za słynny „grafitowy deszcz” została ukarana wręcz symboliczną grywaną w wysokości 5000 euro. Gdyby tego było mało, kara ta została warunkowo zawieszona na okres jednego roku, co praktycznie oznacza, iż truciciel pozostaje bezkarny.
Podczas piątkowej rozprawy podwykonawca Tata Steel, firma zajmująca się obróbką stali Harsco Metals, została uniewinniona z większości ciążących na niej zarzutów. Podmiot ten oskarżony był o spowodowanie kilku „grafitowych deszczy”. Sąd nie znalazł jednak odpowiednich dowodów na potwierdzenie tej teorii. W efekcie wymiar sprawiedliwości uznał tylko jeden z takich incydentów za mający faktycznie miejsce i za niego nałożył na HM wspomnianą wyżej karę.
Grafitowe deszcze
Czym są owe grafitowe deszcze? HM przetwarza żużel powstały na terenie zakładu Tata Steel. Podczas jednak tego procesu doszło do kilku eksplozji, które spowodowały, iż w powietrze wzbiły się chmury pyłu. Eksplozje te nie był jednak nieszczęśliwymi zbiegami okoliczności. Zdaniem prokuratora prowadzącego sprawę, firma dopuściła się naruszeń protokołów bezpieczeństwa w 2018, 2019 i 2020 roku. To zaś doprowadziło do kilku wybuchów i wydostania się ogromnych chmur pyłu.
Pył ten poważnie zaniepokoił lokalnych mieszkańców. Wskazywali oni, iż źle im się oddycha nie tylko z racji owego pyłu, ale i zapachu owej chmury. Gdy sprawą zajęli się eksperci, potwierdzili niepokój lokalnej społeczności. Badania przeprowadzone przez RIVM wykazały, że chmury pyłu zawierały ołów, mangan i wanad. Co oznaczało, iż są one wyjątkowo niebezpieczne dla małych dzieci.
Żądania
W efekcie prokuratura za serię takich incydentów domagała się kary grzywny w wysokości 135 000 euro, z czego 35 000 miałoby być ewentualnie warunkowo umorzone po pewnym okresie czasu. Sąd jednak zdecydował inaczej. Stwierdził bowiem, iż oskarżyciel nie był w stanie dobitnie udowodnić, iż miała miejsce więcej niż jedna eksplozja zakończona wyrzutem pyłu. Nagrania zaś, jakie prezentowało oskarżenie, pokazują kłęby dymu. Nie można jednak na ich podstawie stwierdzić, czy to dym, para, czy pył.
Biorąc pod uwagę te wątpliwości i wcześniejszą decyzję Rady Stanu w podobnej sprawie mówiącą, że na spółkę nie można nałożyć kary, ponieważ nie doszło do naruszenia przepisów licencyjnych, sąd zdecydował się wydać wręcz symboliczny wyrok.
Ludzie nie rozumieją
Działania sądu nie zadowalają ekologów i lokalnych mieszkańców. Ci nie potrafią bowiem zrozumieć, jak można mówić o czymś, że czegoś nie było, skoro oni sami musieli sprzątać ów pył ze swoich samochodów czy parapetów domów. Musieli myć szyby po czarnym deszczu. Prawo jednak jest prawem i nic z tym nie da się zrobić. Mieszkańcy liczą jednak, iż jest to tylko drobny incydent i za „czarny śnieg”, jaki spadł podczas zimy w tym rejonie Tata Steel poniesie już zasłużoną karę.
Źródło: Nu.nl