Koniec urlopu i początek procesu przed sądem

Mieli wracać do Polski, rozbili się na drzewie

Nasz rodak miał dość swojej pracy, postanowił więc skorzystać ze swojego prawa jako pracownik i udać się na długi, bo sześciotygodniowy urlop. Gdy ten się zakończył, szef 38-latka nie zobaczył jednak w swojej firmie Polaka. Holender dzwonił i pisał do mężczyzny. Z przybyszem znad Wisły nie było jednak kontaktu. W końcu zdenerwowany menadżer skierował sprawę do sądu. Czym to się skończyło?

Urlop

Nasz rodak pracował w jednej firmie od listopada 2019. Polak miał umowę na czas nieokreślony i zarabiał 2,8 tysiąca euro brutto miesięcznie. 38-latek w pewnym momencie powiedział jednak dość. Stwierdził, iż potrzebuje dłuższego urlopu. W tej kwestii porozumiał się ze swoim menadżer i udał się na zaplanowany 1,5 miesięcy urlop od 30 marca do 14 maja tego roku.'

 

Zniknął

15 maja mężczyzna jednak nie pojawił się w pracy. Było to nieco dziwne. Zaniepokojony menadżer postanowił więc zadzwonić do naszego rodaka. Telefon jednak milczał. Polak nie odpowiadał też na maile. W zaistniałej sytuacji szef chciał wysłać kogoś do domu pracownika, by sprawdzić, czy jest z nim wszystko ok. Szybko jednak okazało się, iż jest to niemożliwe. 38-latek nie był zarejestrowany w żadnej gminie, a jego adresu w Polsce nikt nie znał. Czyżby więc Polak rzucił pracę? Podczas urlopu żadne wypowiedzenie nie trafiło do firmy. Mężczyzna po prostu jakby zapadł się pod ziemię.

Przełom

Przełom, tak przynajmniej wydawało się menadżerowi, nastąpił 7 czerwca. Wtedy to firmie udało się skontaktować z bratem pracownika. Menadżer przekazał mu, iż martwi się o 38-latka i prosi, by jego brat przekazał mu wiadomość. Ten się zgodził. Dlatego też przez brata zatrudniony miał otrzymać ostateczne upomnienie. Jeśli do 7 lipca Polak nie zgłosi się do pracy, umowa z nim zostanie rozwiązana. Nic to jednak nie dało. Polak nadal nie dał znaku życia i nie pojawił się w pracy.

 

Sąd

W efekcie sprawa naszego rodaka dotycząca jego dalszych losów trafiła do sądu w Utrechcie. Rozprawę zaplanowano na 10 października. Pracownik jednak i na niej się nie pojawił. W efekcie sąd orzekł, iż pracodawca może zwolnić mężczyznę. To Polak ponosi całą winę za to co się stało. Jak bowiem wskazał brat 38-latka w rozmowie z jego pracodawcą, krewny nie miał żadnych powodów, by nie wrócić do firmy. Dlatego też działanie przedsiębiorstwa jest w pełni uzasadnione.
Mężczyzna nie musi już więc pojawiać się w zakładzie. Musi jednak zapłacić koszty postępowania sądowego, które doprowadziło do uprawomocnienia jego zwolnienia.

 

Źródło:  AD.nl