Konfiskata kontrabandy z polskiego sklepu w Honselersdijk

Polak pod wysokim napięciem

Holenderska policja znów wchodzi do polskich sklepów. W efekcie służby nie tylko rekwirują kontrabandę, ale też kierują sprawę do sądu. Wszystko dlatego, że ich zdaniem kontrolowany lokal nie pierwszy raz nagiął przepisy.

Ryzykowna żyła złota

Polskie sklepy w Holandii to często swoiste, niepisane centra naszej społeczności. Rodacy, a także wielu mieszkańców z innych krajów Europy Wschodniej zaopatruje się tam w znane sobie produkty. Znajomość towaru i obsługa w języku polskim to tylko niektóre z elementów działających na wielu naszych rodaków jak magnes. Drugim bardzo często jest asortyment całkowicie niedostępny w Królestwie Niderlandów. Są nim leki. Nasi obywatele przyzwyczajeni do samodzielnego leczenia się często szukają w Holandii tabletek na przeziębienie, katar, kaszel. Te jednak są praktycznie niedostępne ani w supermarketach, ani na stacjach benzynowych. Niderlandzki ustawodawca również dość mocno ograniczył obrót nimi w aptekach bez recepty. Wszystko to oznacza, iż jeśli Polak chce nabyć leki, musi najpierw iść do lekarza. To jednak wielu ludziom się nie podoba. W efekcie starają się kupić leki w polskich sklepach.

 

Nielegalne

Medykamenty te są więc przysłowiową żyłą złota dla polskich sklepów. Holenderskie służby porównują dochody z ich sprzedaży do tych uzyskiwanych z nielegalnej sprzedaży konopi. Porównanie to jest o tyle trafione, ponieważ większość tych leków sprzedawanych jest nielegalnie. Polski sklep może oczywiście sprzedawać medykamenty, ale są dwa „ale”. Po pierwsze w lokalu musi być przeszkolony farmaceutycznie pracownik, po drugie na opakowaniach powinny być holenderskie nazwy i opisy składu. Jak można się domyślić mało, który pracownik polskiego sklepu jest farmaceutą, a na lekach przywiezionych z Polski nie ma zaś niderlandzkich opisów.

 

Kontrola

Kontrola, która weszła po południu 30 kwietnia do polskiego supermarketu w Honselersdijk, szukała właśnie leków. Śledczym udało się zabezpieczyć ponad 200 pudełek z tego typu kontrabandą. To jednak nie wszystko. Gruntowne sprawdzenie asortymentu zaowocowało odnalezieniem między innymi dziesiątek "małpek" - buteleczek z alkoholem wysokoprocentowym. Nie jest to może nic szczególnego. Sklep jednak nie miał licencji na jego sprzedaż.

 

Do sądu

Środki te zostały zarekwirowane, ponieważ jak mówi policja „mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia publicznego”. Nieoficjalnie wiadomo, iż cała sprawa może nie skończyć się tylko i wyłącznie na grzywnie. Pewne źródła mówią bowiem iż była to kolejna kontrola, podczas której znaleziono kontrabandę. Wiele więc wskazuje na to, iż z powodu recydywy sprawa trafi przed obliczę sądu.