Kolejne wybuchy w Holandii

Pechowy bomber, czyli człowiek pochodnia

Najnowsze informacje z Holandii wzbudzają delikatny, ironiczny uśmiech na twarzach wielu mieszkańców Niderlandów. Wzmożone patrole policji, prywatne firmy ochroniarskie, a nawet wyłączanie bankomatów na noc. Nic to nie dało. Automaty jak wybuchały, tak wybuchają nadal.

Holenderscy złodzieje mają najprawdopodobniej sobie za nic pomysły władz mające zniechęcić ich do okradania bankomatów. Pomimo wprowadzania kolejnych pomysłów chroniących maszyny z gotówką, te nadal padają łupem przestępców. Ostatnie tego typu działanie, pierwsze po wprowadzeniu nocnego wyłączenia sprzętu, miało miejsce w Gelderland, niedaleko Apeldoorn.

Standard

Do zdarzenia doszło w czwartek, w nocy. Jak w wielu podobnych przypadkach, funkcjonariusze prowadzący śledztwo w tej sprawie nie informują, czy złodziejom udało się zdobyć pieniądze. Wiadomo jedynie, iż w powietrze wyleciał automat banku SNS na Deventerstraat.

Około godziny 4:45 pobliskich mieszkańców obudził huk. Ludzie, którzy postanowili wyjść ze swoich domów i zobaczyć co się stało, mówili o chmurze pyłu, zniszczonym bankomacie i uszkodzonej fasadzie biurowca, w którym ów sprzęt się znajdował. Na miejsce, chwilę po eksplozji, przybyli policjanci. Mundurowi zabezpieczyli obszar zdarzenia. Ustawili strefę bezpieczeństwa i czekali na przyjazd patrolu saperskiego. Pirotechnicy mieli sprawdzić, czy po wybuchu nie zostały żadne niebezpieczne materiały.

W całym zdarzeniu nikt nie został ranny. Stróże prawa skupiają się więc na analizie nagrań monitoringu i poszukiwaniu świadków, którzy byli w okolicy na chwilę przed lub w trakcie eksplozji.

Pizza

Sytuacja ta dobitnie pokazuje, że nowe przepisy, które weszły w życie w poniedziałek, nie za bardzo zdają się spełniać pokładane w nich nadzieje. Twórcy przepisu uważają jednak, iż wyłączanie urządzeń od godziny 23 do 7 rano ma sens. Czemu? Najnowsze informacje z Holandii mówią bowiem o metodzie „pieca do pizzy”. Ma być to popularny ostatnio sposób na włam. Chodzi w nim o to, iż rabusie umieszczają płaski dysk z substancją wybuchową w szufladzie urządzenia, która otwiera się, gdy maszyna wydaje pieniądze. Rabusie, korzystając ze skradzionej karty bankomatowej, wyciągają z konta kilka euro, otwierając sobie nie tylko drogę do środka, ale i kierując podejrzenia na byłego właściciela karty. Gdy zaś ładunek znajdzie się już w środku, przestępcy detonują go z pewnej odległości. Dzięki temu siła eksplozji rozchodzi się wewnątrz automatu vendingowego i istnieje szansa na wyciągniecie pieniędzy.

 

Gazowanie

Wyłączanie bankomatów zapobiega więc wymyślnej eksplozji od środka. Nic nie chroni zaś sprzętu przed ładunkiem umieszczonym na zewnątrz urządzenia, czy też przed wpompowaniem gazu przez szczeliny sprzętu lub nawiercony otwór. Wszystko to powoduje, że technicy ciągle szukają nowych zabezpieczeń. Tak, by w razie jakiejkolwiek eksplozji, wstrząsu pieniądze we wnętrzu maszyny były nieużywalne.