Kolejne problemy na Schiphol, tym razem za sprawą Marechaussee
W sobotę na lotnisku w Schiphol znów pojawiły się tłumy podróżnych. Ponownie ludzie musieli ustawiać się w długich, wielogodzinnych kolejkach do kontroli. Tym razem jednak winni nie są pracownicy lotniska. Przynajmniej w teorii. Wczorajsze problemy wynikały owszem z niedoborów personelu, w tym wypadku jednak problemy kadrowe dotyczyły Marechaussee.
Niedobory Marechaussee, czyli żandarmerii, służby chroniącej lotnisko wynikają, jak podają przedstawiciele jednostki, ze zwiększonej ilości absencji chorobowych. Okazało się, iż wśród funkcjonariuszy na lotnisku doszło do małej epidemii koronawirusa, która doprowadziła do tego, iż wczoraj do pracy przybyło mniej ludzi niż zwykle. Najgorzej było w sobotę z samego rana, później jak podaje rzecznik tej służby mundurowej, luki udało się uzupełnić ściąganymi pośpiesznie oficerami i sytuacja zaczęła się polepszać. Daleko było jej jednak do normy.
Przylot nie odlot
Problemy związane z żandarmerią, w odróżnieniu od tych dotyczących braku pracowników na odprawie bezpieczeństwa, dotyczyły w głównej mierze przylatujących. W mediach społecznościowych można przeczytać wiele gorzkich słów napisanych przez pasażerów, którzy musieli długo czekać, zanim przeszli odprawę paszportową i mogli odebrać swój bagaż. W efekcie w strefie wolnocłowej ustawiła się długa kolejka.
Jak długo czekali
Jak długo musieli czekać przybyli, by pokazać paszport, zabrać bagaż i opuścić lotnisko? Tego rzecznik żandarmerii nie jest w stanie powiedzieć. W rozmowie z Nu.nl stwierdził jedynie: „To był bardzo pracowity dzień i robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby poradzić sobie z przepływem podróżnych dysponując mniejszą liczbą osób. Ale nie poszliśmy na żadne ustępstwa w kwestii bezpieczeństwa”.
Sytuacja się unormowała
By jednak nie pisać o samych negatywach dotyczących Schiphol, warto zauważyć, iż wczoraj sytuacja unormowała się w hali odlotów, gdzie ludzie czekali na odprawę bezpieczeństwa. Nie było tłumów wśród startujących pasażerów. Wszystko zaś odbywało się spokojnie. Władze lotniska wskazały, iż na przejście bramki bezpieczeństwa pasażerowie musieli czekać nie trzy czy cztery godziny, a jedynie trzydzieści minut. Sceptycy wskazują jednak, iż nie jest to rozwiązanie problemu, a tylko cisza przed burzą. Jesienne wakacje w Holandii mogą znów bowiem sprawić, iż powtórzy się letni scenariusz, kiedy to lotnisko było wręcz sparaliżowane na wpół brakami kadrowymi, na wpół liczbą podróżnych.
Źródło: Nu.nl