Kolejna niespokojna noc w Holandii. Zamieszki w największych miastach w związku z polityką 2G

Nie tylko noc z piątku na sobotę była niespokojna w Holandii. Również  wczoraj wieczorem na ulicę holenderskich miast wyszli przeciwnicy zaostrzenia polityki koronowej i doszło do starć z policją. Wrogowie obostrzeń pandemicznych uzbrojeni w kamienie, kostkę brukową i ładunki wybuchowe stworzone z fajerwerków starli się ze stróżami porządku między innymi w Hadze, czy Urk.

Funkcjonariusze byli przygotowani

Wczorajszego wieczoru policja była jednak przygotowana do walki. Tym razem służby nie zignorowały demonstrantów, jak to miało miejsce w piątek. Obawiano się, iż wielu młodych ludzi będzie chciało zrewanżować się po tym jak mundurowi otwarli ogień do protestujących w Rotterdamie. Faktycznie nie mylono się. W Hadze grupy zadymiarzy zaatakowały policję, rozpoczynając zamieszki w mieście, których centrum znajdowało się w rejonie skrzyżowania Vaillantlaan i Hoefkade.

 

Wybuchy niezadowolenia w Den Haag, Roermond i Rotterdamie


W sobotę na ulicę wyszły dziesiątki młodych ludzi. W wielu miastach atmosfera była wyjątkowo napięta. Wysłano dodatkowe jednostki policji, oraz opancerzone jednostki prewencji. Najgorzej sytuacja prezentowała się w Hadze, politycznej stolicy kraju. Tam za pośrednictwem mediów społecznościowych chuligani, gromadzili się w różnych miejscach, by siać zamęt zniszczenie i sprawdzić się w konfrontacji z policją.

 

Protestujący zaatakowali karetkę pogotowia jadącą na sygnale z pacjentem do szpitala.

Palą i niszczą

Zadymiarze palili kosze na śmieci, niszczyli rowery, znaki drogowe, przystanki komunikacji miejskiej. Ofiarą wandali padła też sygnalizacja świetlna, a nawet fotoradar.
Gdy na miejscu znalazły się jednostki policji, momentalnie stały się celem ataku demonstrantów. W stronę oficerów poleciały kamienie i petardy. Część „bojowników” dostała się na dachy pobliskich domów i zaatakowała stróżów prawa z góry. Przed takimi atakami tarcze na wiele się zdały. W efekcie 5 funkcjonariuszy zostało rannych. Jeden z nich był w tak ciężkim stanie, iż musiał zostać zabrany karetką do szpitala. Inni mieli ranny od uderzeń kamieni, szklanych butelek, a także uszkodzenia słuchu po wybuchach petard.

W Den Haaag, w dzielnicy Schwilderswijk zatrzymano kilku  uczestników nocnych zajść, kilkanaście osób zostało rannych, w tym pięciu funkcjonariuszy Policji. W Hadze protestujący wybili szybę w jadącej karetce, na szczęście nikt nie został poważnie ranny.

W Roermond, w dzielnicy De Kemp młodzi ludzie obrzucili interweniujących funkcjonariuszy petardami, zatrzymano kilkunastu uczestników zajść.
W Rotterdamie miniona noc przebiegła dużo spokojniej. w celu utrzymania porządku na ulice skierowano dodatkowe siły policyjne.

Atak na karetkę

Młodzi ludzie zaatakowali również karetkę, która miała pecha jechać na sygnale z pacjentem przez rejon dotknięty walkami. W stronę maszyny poleciały kamienie. Jeden z nich wybił szybę w pojeździe i wpadł do środka. Na szczęście nie wyrządził on krzywdy pacjentowi w ciężkim stanie, który jechał do szpitala. Nie sprawił też, by kierowca pojazdu stracił panowanie nad maszyną. Ratownicy mówią jednak o zezwierzęceniu chuliganów.

Protesty w Bunschoten oraz w Urk

Także w Bunschoten, mieście zamieszkanym przez wielu Polaków doszło do dramatycznych wydarzeń. W ruch poszły petardy, kije i kamienie. Aby ograniczyć eskalację protestów, prokurator zezwolił na prewencyjne przeszukanie uczestników zajść. Dwie osoby zostały aresztowane w związku z groźbami karalnymi jakich się dopuściły.

Spokój

Aby spacyfikować demonstrantów, na miejsce wysłano dodatkowe siły policji, w tym armatki wodne. W końcu oficerom udało się rozbić tłum protestujących na mniejsze grupy, które rozdzieliły się. Wtedy też straciły na „wartości bojowej”. Ludzie w małych grupkach otoczonych przez policję, nie czuli się już tak silni i anonimowi. Wielu więc dało za wygraną. W efekcie spokój w mieście powrócił około 1 w nocy. Policja aresztowała 19 osób. Dla porównania po piątkowych zamieszkach w Rotterdamie zatrzymano 51 osób.