Kobiety – emancypacja w Holandii zajmie jeszcze 72 lata

Kobiety - emancypacja w Holandii zajmie jeszcze 72 lata

Wczoraj obchodziliśmy Dzień Kobiet. W wielu miejscach Panie otrzymywały kwiaty, czekoladki lub inne upominki. Zewsząd też płynęły zapewnienia, iż kobiety są tak samo ważne jak mężczyźni i obie płcie są sobie równe. Jak to jednak wygląda w rzeczywistości? Okazuje się, iż w Holandii, kraju wydawać by się mogło wyjątkowo liberalnym i hołdującym zasadom emancypacji, kobiety potrzebują jeszcze 72-lat, by osiągnąć faktyczną równość. Proces ten bowiem trwa tam tak wolno.

Równe tylko na papierze

Jak wskazuje Debby Gerritsen, jedna z reporterek AD i twórczyni podcastu About Love, mimo iż emancypacja kobiet w Holandii trwa od dziesięcioleci, to przebiega ona wyjątkowo wolno. Jeśli jej tempo utrzyma się na obecnym poziomie, to kobiety staną się równe mężczyznom dopiero za 72 lata.
Widać to choćby w umowach o pracę. Różnica między zarobkami pań i panów na tych samych stanowiskach jest aż o 13 procent wyższa na korzyść mężczyzn. Na każdą dyrektorkę holenderskiej firmy przypada zaś aż 6 dyrektorów.

 

Samodzielnie nosić spodnie

Debby Gerritsen w kwestii emancypacji w Holandii idzie nawet o krok dalej. Wskazuje, iż tylko połowa mieszkanek Holandii może „samodzielnie nosić spodnie” (noszenie spodni przez kobiety było uznawane właśnie za symbol emancypacji, wyzwolenia, samostanowienia o sobie). Wszystko dlatego, iż druga połowa jest zależna finansowo od rządu lub własnego partnera. Właśnie z racji niższych pensji, czy konieczności wychowania dziecka, będąc samemu, są gorzej sytuowane niż mężczyźni. Gdy nie mają pieniędzy, poddawane są często przemocy finansowej. Jak to rozumieć? Kobieta musi robić, co każe jej partner, inaczej nie dostanie pieniędzy, zostanie wyrzucona na bruk.

 

Przemoc

Oprócz przemocy finansowej, co trzecia kobieta w krainie tulipanów, pada też ofiarą przemocy czy to fizycznej, czy to seksualnej. Ta druga może przybierać różną postać, od seksistowskich uwag kolegów z pracy po gwałty, w tym i te, w których sprawcą jest mąż, gdy dochodzi do współżycia, mimo iż ofiara nie wyraziła zgody.
Co osiem dni w Holandii ktoś odbiera życie kobiecie. Panie najczęściej padają ofiarami swoich byłych partnerów, którzy często nie potrafili pogodzić się z tym, iż ich partnerki postanowiły znaleźć w sobie tyle siły i opuścić mężczyznę mającego się za pana i władcę.

Czemu tak wolno?

Jak widać sytuacja w Holandii nie ma się tak dobrze jak mogłoby się wydawać. Zmiany, o które walczą aktywistki, wprowadzane są w życie wolniej, niż by się tego chciało. Abstrahując zaś od kwestii polityki, opory widać również na ulicy. Nie można bowiem zapominać, iż Holandia to kraj wielokulturowy i wieloetniczny. Mieszkają tam nie tylko Holendrzy, Polacy, Niemcy i przedstawiciele zachodniego kręgu kulturowego, w którym przynajmniej w teorii, równość płci jest oczywistym standardem.

W Niderlandach żyją też ludzie, którzy przybyli z rejonów, gdzie kobieta pełniła funkcje służalcze wobec mężczyzny, gdzie jej obowiązkiem było wychowywanie dzieci i dbanie o dom. Dla nich kobieta na równi z mężczyzną jest czymś niepojętym i dziwnym. Miną lata, zanim ludzie ci zmienią swój system wartości na zachodni, o ile oczywiście jest to możliwe. Gdy bowiem nie ma woli, nie ma integracji i przyjezdni żyją we własnych gettach, egzystują tam często wedle własnych przywiezionych z kraju pochodzenia praw. Wtedy to bez wejścia w to społeczeństwo, często wręcz „z butami”, nie ma szans na zmianę. Mężczyznom bowiem dobrze w tym stanie rzeczy. Kobiety zaś boją się o swoje zdrowie, życie i utrzymanie, by się postawić.

 

 

Źródło:  AD.nl