Kłopotliwy powrót do kraju pracowników migrujących

Parę dni temu na łamach naszej strony pisaliśmy o polskich bezdomnych w Eindhoven. Po materiale tym otrzymaliśmy na GP24 wiadomości od naszych rodaków, iż nie tylko osoby tracące pracę są zagrożone bezdomnością. Problem ten dotyka również ludzi, którzy skończyli swoje etaty. Część z nich miała bowiem kłopoty z wyjazdem do Polski i została niejako zmuszona do pozostania w Niderlandach. Problematyczny powrót do kraju ojczystego dotyczy zresztą nie tylko Polaków, ale i innych pracowników z Europy Wschodniej. 

Lot w jedną stronę

 

„To był mój kolejny etat w Holandii. Mieszkam w Bytomiu, więc postanowiłem polecieć do Holandii z Pyrzowic. Ceny były przystępne, a zaoszczędziłem kilkanaście godzin jazdy. Miałem wrócić na Święta Wielkanocne, ale wstrzymano wszystkie loty. Dobrze, że szef przynajmniej przyjął mnie z powrotem, dzięki temu mam jak opłacić motel, ale nie tak to sobie wyobrażałem”.
Alojz D.

 

„Mój kierowca spod Sanoka zawiesił działalność. Bus miał mnie zabrać zaraz po świętach, ale dzwonili do mnie, że nie jeżdżą. Od tygodnia wynajmuje pokój w domku, na osiedlu gdzie mieszałam, ale ja nie chcę takich wakacji. A teraz busow jak na lekarstwo i jeszcze te ograniczenia. Niedługo skończą mi się pieniążki i co wtedy?”
Magda W.

 

To tylko niektóre z kilkunastu wiadomości wysłanych do naszej redakcji, które dobitnie ukazują, iż wielu Polaków po prostu utknęło obecnie w Holandii. Różni ludzie są jednak w różnej sytuacji.

 

Powrót do kraju - najlepszy scenariusz

W najlepszym położeniu są wszyscy ci, którzy przyjechali do Holandii własnym samochodem. Ludzie ci mogą spokojnie się spakować i wrócić do ojczyzny. Jedynym problemem, jaki ich czeka jest dwutygodniowa, obowiązkowa kwarantanna w Polsce. Ta jednak po miesiącach pracy nikomu zbytnio nie przeszkadza.

Gorzej sytuacja wygląda, gdy było się pasażerem i jechało się ze znajomym do pracy. Jeśli w samochodzie osobowym poruszały się dwie osoby, to ludzie ci mogą spokojnie wrócić do kraju. Jeśli jednak przyjechaliśmy w trzech lub czterech obcych sobie (niespokrewnionych) ludzi, pojawia się duży problem. W takiej sytuacji powrót do kraju może wiązać się z dodatkowymi kosztami w wysokości blisko 400 euro „na głowę”. Wszystko dlatego, iż  tacy podróżni, jadąc przez teren Holandii, nie spełniają wymogu 1,5 metra bezpiecznej odległości między sobą. To jest zaś karalne.

 

1,5 metra

Przepisy o 1,5-metrowych odstępach pomiędzy pasażerami poważne odbiły się również na popularnych przewozach za pośrednictwem busów. W niektórych regionach Królestwa Niderlandów policja urządza sobie istne polowania na Polaków jadących w 9 busem do pracy czy domu. W przypadku kontroli i braku odpowiednich odległości karę płacą nie tylko pasażerowie. Grzywna w wysokości 4000 euro dotyczy również przewoźnika. Wszystko to stawia więc pod dużym znakiem zapytania opłacalność kursów na trasie Holandia - Polska. Zamiast bowiem 9 osób autem mogą poruszać się trzy. W praktyce oznacza to, iż przewoźnicy mogą albo ryzykować (w razie złapania podróżni i firma płacą kary), albo podnieść ceny biletów, tak by zniwelować straty związane z mniejszą ilość pasażerów. Wzrost cen wiąże się zaś z tym, iż nie każdego stać na powrót do kraju. Ponadto mniejsza ilość busów i mniej miejsc oznacza większe problemy z zarezerwowaniem przejazdu. Niekiedy więc nasi rodacy, jeśli nie pomyśleli o tym wcześniej, muszą czekać kilka dni na wolne miejsce.

 

Przymusowa bezdomność

Największe problemy zaczynają się jednak, gdy Polak zostanie zwolniony z pracy z dnia na dzień z racji na redukcję etatów, spowodowaną kryzysem. Jeśli nie miał zapewnianego transportu przez agencję pracy może się okazać, iż nagle staje się bezdomnym, z praktycznie zerowymi oszczędnościami. Wtedy to często pozostaje tylko poszukiwanie nowej, jakiejkolwiek pracy, tak by tylko mieć dach nad głową lub szukać przytulnego mostu.

Niewiele lepiej jest również, gdy pracodawca gwarantuje transport. Nasza redakcja została poinformowana o przypadku, w których zwolnienia były tak nagłe, że nawet pośrednik był tym zszokowany. Na szczęście w tym wypadku agencja stanęła na wysokości zadania i pozwoliła zostać w parku wakacyjnym pracownikom przez 3 dni, zanim nie zorganizowała im transportu do kraju.

 

Polacy mają łatwo

Narzekamy obecnie na los naszych rodaków. Warto jednak zauważyć, iż Polacy w obecnej sytuacji są szczęściarzami. Granice Holandii, Niemiec i Polski jest cały czas otwarte i możemy swobodnie kontynuować podróż. Litwini, czy Łotysze już tyle szczęścia nie mają. Polska zamknęła bowiem granice dla obcokrajowców. W efekcie wielu pracowników z tych krajów, w najlepszym wypadku, musi dokładać setki, jeśli nie tysiące kilometrów wracając do domu. W takiej sytuacji są też Rumuni czy Bułgarzy. Stoją oni więc przed nie lada dylematem. Zwiększone koszty biletów, mniej połączeń i blokady natury prawej powodują, iż wielu z nich chcąc nie chcąc musi pozostać w Niderlandach, licząc na to, że uda im się znaleźć jakąś pracę i nie skończą pod chmurką, zanim zabraknie im pieniędzy.