Katastrofa lotnicza w Zwarte Meer

Katastrofa lotnicza, której nie było

Dwie osoby zginęły we wtorkowy poranek po tym jak samolot robił się o wody Zwarte Meer, między Flevoland i Overijssel. Dolnopłat, który z nieznanych jeszcze przyczyn spadł z nieba był maszyną szkoleniową, na której uczyli się piloci Transavii.

Maszyna Transavii zniknęła z radaru tuż po godzinie 11. Kilka minut później wpadła do wody między Genemuiden a Kraggenburg. W rejon zdarzenia natychmiast wysłano służby ratunkowe. Akcja poszukiwawcza trwała do godziny 15. Wtedy to jednak stało się jasne, iż dwie osoby będące na pokładzie nie przeżyły katastrofy. Ich ciała nadal znajdowały się we wraku. Obecnie trwają prace nad zabezpieczeniem miejsca wypadku i wydobyciem szczątków samolotu tak, by dochodzenie mogła rozpocząć Holenderska Rada Bezpieczeństwa.

 

Self Flying

Jak przekazała Transavi’ia, maszyna, która runęła do wody pochodziła ze szkoły latania Self Flying, która działa z lotniska Lelystad. To właśnie w tej szkole uczą się przyszli piloci latający w niderlandzkich liniach lotniczych. Transavii’a nie może jednak ze 100% pewnością powiedzieć, iż to jej przyszłe kadry były w rozbitej maszynie.

 

Płytka woda

Maszyna rozbiła się w dość płytkim regionie. To zaś paradoksalnie utrudnia prowadzenie akcji ratunkowo-wydobywczej. Łodzie ratunkowe z racji na swoje zanurzenie miały bardzo duże problemy, by dotrzeć w rejon katastrofy. W końcu jednak to się udało i zabezpieczono obszar. Przez cały czas pracy służb szlaki wodne do i z Zwarte Meer były zamknięte dla ruchu.

Dochodzenie

To już druga maszyna, która rozbiła się w holenderskich wodach w ostatnim czasie. Kilka dni temu do jednego z kanałów w Rotterdamie spadł mały samolot. Na jego pokładzie również zginęły dwie osoby. Jak mówią ratownicy, sama akcja na Zwarte Meer nie przysporzyła wielu gapiów. Miejsce uderzenia w wodę było dość daleko od brzegu i nie było zbyt dużo widać. Jak wskazują jednak lokali mieszkańcy, zaraz po wypadku na tamtejszych groblach był spory tłum, który z czasem się rozszedł. Być może zespół badania wypadków lotniczych będzie chciał zdobyć nagrania od tych ludzi. W przypadku tego typu incydentów zbierany jest praktycznie cały możliwy materiał dowodowy. Trzeba bowiem ustalić, czy był to błąd pilota, czy może awaria maszyny. Blackshape Gabriel, którym lecieli Holendrzy, należy jednak do nowych konstrukcji, które mają zaledwie kilkanaście lat.

 

 

Źródło:  Ad.nl