Kamil E. – linia obrony Polaka sypie się jak domek z kart

Mieli wracać do Polski, rozbili się na drzewie

Wracamy do sprawy zabójstwa dziennikarza śledczego Petera R. de Vriesa. Jednym z podejrzanych o tę egzekucję jest nasz rodak Kamil E. 35-latek od początku zaprzeczał, iż ma coś wspólnego z zabójstwem. Owszem, został zatrzymany razem z mężczyzną, który pociągnął za spust, on był jednak tylko nieświadomym całej sprawy wynajętym kierowcą. Najnowsze dowody wskazują jednak, iż jego linia obrony rozmija się z prawdą.

Oskarżyciel wskazuje, iż na nagraniach z kamer monitoringu i danych telefonicznych dotyczących logowania się urządzenia Polaka wyraźnie widać, iż Kamil E. kilkukrotnie pojawiał się w rejonie, w którym zginął Peter R. de Vries.  Nasz rodak miał dokonywać rozpoznania. Analizować okolicę pod kątem przeprowadzenia zamachu na życie reportera.

 

Naszego rodaka miały zdradzić charakterystyczne tatuaże. 

 

Zabójcy

W efekcie prokuratura wskazuje, iż obaj z Delano G. są sprawcami morderstwa, które miało miejsce 6 lipca na Lange Leidsedwarsstraat, w centrum Amsterdamu. Do ataku doszło, gdy po zakończonym nagraniu w stacji telewizyjnym RTL, Holender szedł do swojego samochodu zaparkowanego na pobliskim parkingu. Godzinę po zamachu, podejrzani zostali zatrzymani na A4, w pobliżu zjazdu Leidschendam i aresztowani.

 

Linia obrony

Polak od samego początku wskazywał, iż był tylko kierowcą i nie wie nic o zabójstwie. Nie wiedział, iż jego pasażer pociągnął za spust. Można więc powiedzieć, iż został przypadkiem uwikłany w całą sprawę. Sąd może i uwierzyłby w tę linię obrony, gdyby nie nowe dowody dostarczone przez policję i prokuraturę. Wynika z nich, iż telefon Polaka logował się przed zabójstwem w rejonie pobytu dziennikarza. Co wskazywałoby, iż 35-latek obserwował ofiarę, analizował jej plan dnia i drogi jakimi się porusza. Dowodem na zaangażowanie mężczyzny znad Wisły są również nagrania. Na kadrach widać człowieka w ciemnoniebieskim swetrze, takim samym jaki znaleziono w aucie, którym uciekali przestępcy. Owszem sweter taki może mieć każdy, oprócz ubrania na materiale widać jednak tatuaż na ręce podejrzanego identyczny z tym, który ma Kamil E. to zaś dla oskarżyciela nie może być przypadkiem.

 

Wszystko to sprawia, w połączeniu z wcześniejszym materiałem dowodowym, między innymi z DNA Polaka zabezpieczonym na broni, z której zabito dziennikarza, sprawia, iż E. przestaje być tylko kierowcą. To zaś może się dla niego zakończyć skazaniem i wieloma latami odsiadki w jednym z najgłośniejszych procesów ostatnich lat w Królestwie Niderlandów.

 

Źródło: Ad.nl