Już nie dowiemy się kto odpowiada za śmierć Polki

Ter Apel Przyjmą więcej uchodźców, będą musieli liczyć się z karą

W czerwcu minionego roku w „polskim domku”, w Klundert doszło do awantury, podczas której nasza 55-letnia rodaczka Jolanta została uderzona w głowę. Cios ten był tak silny, iż kobieta z racji odniesionych obrażeń, zmarła miesiąc później w szpitalu. Kto uderzył ofiarę? W domu mieszkało oprócz niej jeszcze trzech pracowników migrujących. Który z nich podczas libacji zadał śmiertelny cios?

Wieczorem 5 czerwca ludzie mieszkający obok polskiego domku usłyszeli krzyki, potem płacz, a chwilę po nim zapadła wręcz grobowa cisza. Sąsiedzi domyślili się, że stało się coś złego. Gdy jeden z  nich wyszedł z psem, zobaczył otwarte drzwi do mieszkania migrantów, a za nimi leżącego na ziemi mężczyznę. Postanowił więc zawiadomić policję.

 

Masakra

Gdy oficerowie przybyli na miejsce nie za bardzo wiedzieli, od czego mają zacząć. W środku panował chaos. Z czterech domowników, trzy osoby były ranne. Wśród nich 59-letni Radek, który z ciężkimi obrażeniami leżał na sofie. Gdy pogotowie zabrało go do szpitala, stało się jasne, iż ma złamane kości twarzy i miednicy.  Obok niego na podłodze, w kałuży krwi, leżała Jolanta. Kobieta też trafia do szpitala, była również w ciężkim stanie. Okazało się jednak, iż charakter jej obrażeń był inny. Doszło u niej do obrzęku mózgu. Krew na jej ciele nie pochodziła tylko od kobiety. Większość należała do jej chłopaka Radka. Piętro wyżej policjanci i ratownicy pogotowia znaleźli Andrzeja. 49-letni mężczyzna leżała na łóżku, był ranny i miał złamany nos. Jego stan był jednak lepszy niż wspomnianej wyżej dwójki.

 

Pizzernia

Tak wyglądała sytuacja trójki lokatorów. Gdzie był czwarty mieszkaniec? Daniel, bo o nim mowa, miał pojawić się około północy w pobliskiej pizzerni. Tam zaś powiedział właścicielowi „zniszczyłem ich”. Gospodarz knajpki za bardzo nie rozumiał, o co chodzi mężczyźnie, który tego dnia kolejny raz pojawił się w lokalu. W świetle jednak tego co się stało, dla prokuratora było to przyznanie się do winy.

 

Pizza

Czyżby więc to Daniel odpowiadał za wszystko? Oskarżony tłumaczył, że poszedł z Andrzejem po pizzę i napoje. Następnie wrócił do domu. Po drodze wypili butelkę porto. Gdy dotarli na miejsce Jolanta i Radek, którzy mieszkali na parterze, mocno się kłócili.  Co było dalej? Mężczyzna wskazuje, iż zbyt dobrze nie pamięta, bo sporo wypił. Powiedział jednak, iż Andrzej poprosił go, by zszedł na dół i uspokoił parę. Wtedy to Radek miał go zaatakować, a ten dwukrotnie uderzył go w twarz, bo „zasłużył”. Następnie wrócił do góry. Wówczas również Andrzej miał go zaatakować. „Nie byłem już w stanie rozumować” – zeznał policjantom po zatrzymaniu.

Radek

Zeznania sąsiadów potwierdzają kłótnię Radka i Jolanty. Córka kobiety powiedziała zaś policji, iż jej matka bała się Radka, bo ten miał sie nad nią znęcać.
Co jeszcze wiadomo w tej sprawie? Andrzej nie pamięta zbyt dużo z racji upojenia alkoholowego. Nie wie, czemu Daniel nagle wpadł w szał. Wie jednak, iż współlokator potrafił być agresywny. Miał bowiem bogatą przeszłość kryminalną z brutalnymi rozbojami włącznie. Również Radek nie był w stanie powiedzieć, dlaczego Daniel nagle zaatakował.

 

Cios śmiertelny

Obrażenia mężczyzn to jedno. Pytaniem jest jednak, kto zadał śmiertelny cios Jolancie. Na to pytanie podczas procesu nie znaleziono odpowiedzi. Nie wiadomo więc, czy to Daniel w napadzie szału, czy też Radek, który jak wskazało dziecko zmarłej, znęcał się już nie raz nad jej matką, był winnym. Zamroczenie alkoholem i rozbieżność zeznań nie pozwoliły śledczym na odpowiedź na to pytanie.

 

Uniewinnienie

W efekcie prokurator zwrócił się do sądu o uniewinnienie Daniela B. od zarzutu zabójstwa kobiety, z racji braku dowodów. Chce jednak, by mężczyzna został skazany za poważną napaść na dwóch mężczyzn. Za ten czyn prosi by wymiar sprawiedliwości, skazał go na pięć lat więzienia. Czy sąd tak postąpi? Wyrok 28 grudnia.

 

 

Źródło: AD.nl