Jak nie zatkać Holandii? Transport publiczny i epidemia
Od pierwszego czerwca holenderska kolej NS wznowiła kursowanie tak jak przed kryzysem koronowym. Również pozostały transport publiczny wraca do rozkładu sprzed epidemii. Jak jednak sprawić, by w dobie co najmniej 50% redukcji miejsc w pociągach i autobusach, nie doprowadzić do chaosu komunikacyjnego? Agencje planistyczne stworzyły plan zarządzania mieszkańcami Niderlandów.
Ograniczenia
Przewoźnikom, jak i rządzącym od dłuższego czasu sen z powiek spędza wizja całkowitego odmrożenia gospodarki. Na wielu trasach transport publiczny był już przepełniony. Ludzie jadący do szkoły lub pracy tłoczyli się w autobusach i pociągach. Dla niektórych brakowało miejsc. Teraz zaś każdy ma utrzymywać odległość półtora metra od współpasażera, a do tego połowa miejsc jest wyłączona z użytku. Wszystko to roztacza więc przed kolejarzami, czy lokalnymi przedsiębiorstwami komunikacji publicznej, istny logistyczny armagedon. Wie o tym również rząd, który poprosił o wsparcie agencje planistyczne. Te przygotowały ponad 40 stronicowy raport w tej sprawie.
Praca zdalna
Obecnie wielu Holendrów pracuje zdalnie. Planiści, jak i socjologowie biznesu uważają, iż nie można dopuścić, by taka sytuacja trwała w nieskończoność. Może to bowiem, zdaniem ekspertów, doprowadzić do zwiększenia różnic społeczno-ekonomicznych wśród Holendrów. Ponadto zwłaszcza zdalna nauka wpływa ujemnie na efektywność edukacji i pracy, co zaś w dłuższej perspektywie czasu może odbić się na gospodarce. Ludzie muszą więc zacząć znów uczęszczać do swoich biur i firm. Jest to jednak problematyczne z racji na wspomniane 50% obłożenie miejsc.
Raz w tygodniu?
Pojawia się więc "zgrzyt". Jak wskazują planiści, obecnie co drugie miejsce może być wolne, bo prawie połowa społeczeństwa pracuje z domu. Co jednak jak zaczną jeździć do pracy?
Zdaniem ekspertów od logistyki transport publiczny „przełknąłby” to, iż ludzie pracujący zdalnie pojawialiby się w swoich firmach raz w tygodniu. Wzrost podróżnych byłby wtedy na tyle mały, że ludzie ci bez większych problemów byliby w stanie dotrzeć do firm. Oczywiście pod warunkiem, iż nastąpiłby równomierny podział, tzn. część ludzi jedzie w poniedziałek, wtorek itd. Kolejna kwestia to ta, iż ludzie ci powinni udawać się do swoich biur poza godzinami szczytu, tak by w jak najmniejszym stopniu spotykać tych, którzy muszą uczęszczać codziennie do fabryk czy innych przedsiębiorstw.
Nie tędy droga
Proponując tę formę działania Eksperci z Biura Planowania Społecznego i Kulturalnego (SCP), Holenderskiej Agencji Oceny Środowiska (PBL) i Centralnej Agencji Planowania (CBP) negują wcześniejsze pomysły, między innymi te od niektórych polityków. Wśród nich były te dotyczące podniesienia ceny biletów czy wycofania ulg. Wszystko dlatego, iż rozwiązania te uderzyłyby w najbiedniejszych, korzystających w dobie pandemii z komunikacji publicznej, ponieważ nie stać ich na własny samochód lub skuter.