Inwigilacja w holenderskich meczetach, muzułmanie wściekli
Wzburzenie to najdelikatniejsze słowo, którego można użyć do określenia stanu, w jakim obecnie znajdują się tysiące muzułmanów w Królestwie Niderlandów. Wyznawcy Allacha są wściekli po tym jak w tamtejszych mediach pojawiła się informacja, iż gminy wysyłały „tajniaków” do meczetów, by prowadzić tam inwigilację duchownych i wyznawców.
Dziesięć holenderskich gmin wysłało do meczetów, znajdujących się na ich terenie, tajniaków. Detektywów mających zbierać poufne informacje o administratorach świątyń, imamach i nauczycielach wykładających i wyjaśniających pismo. Wśród miast, które podjęły takie działania, jest między innymi Rotterdam, Eindhoven i Zoetermeer.
Tajne działania
Wysłani przez miasta agenci mieli zbadać jakie poglądy prezentują imamowie w poszczególnych świątyniach, czy posiadają rodzinę w państwach islamskich, czy często się z nimi kontaktują. Sprawdzano również, czy między poszczególnymi przedstawicielami administracji i nauczycielami w świątyniach dochodzi do sporów. Ludzie ci mieli również badać, jak do owych poglądów, głoszonych podczas spotkań, podchodzą wierni.
Z góry
Skąd w ogóle wziął się pomysł na takową inwigilację? Idea ta przyszła z góry. Nie powstała ona na poziomie samorządów, a została im zaprezentowana przez Krajowego Koordynatora ds. Bezpieczeństwa i Zwalczania Terroryzmu (NCTV). To właśnie NCTV zaproponował największym miastom w Holandii, by wysłali oni swoich przedstawicieli do meczetów. Wszystko po to, aby zadbać o swoje bezpieczeństwo. Część gmin zgodziła się z tym pomysłem. Inne, tak jak Utrecht, odmówiło z powodu wątpliwości moralnych.
Szok i wściekłość
Na wieść o tym działaniu organizacje muzułmańskie są wściekłe. Wskazują na „islamofobię” w rządzie i w gminach. Stwierdzają, że muzułmanie stracili całkowicie zaufanie do władz w kraju, bo te traktują ich jak potencjalnych przestępców, obywateli gorszej kategorii, których podejrzewa się o wszystko, co złe i podłe.
Sprawa ta trafiła również na parlamentarne salony. Przedstawiciele, między innymi D66, domagają się wyjaśnień od ministra sprawiedliwości, którego departament był również zaangażowany w całą tę akcję.
Legalne czy nie
Otwartym pytaniem pozostaje również kwestia legalności. Z jednej strony mówi się, iż analiza taka wpisuje się w standardy nauk społecznych. Z drugiej inwigilacja, tajne działania bez zgody naruszają prawo do prywatności.
Nie ma dymu bez ognia
Również niemuzułmańskie społeczeństwo jest mocno poruszone tą sprawą. Jedni uważają, iż gdyby muzułmanie nie mieli nic do ukrycia, nie oburzaliby się tak na te działania. Chodzi bowiem o bezpieczeństwo wszystkich w Holandii. Nikt zaś nie zaprzeczy, iż w historii tego kraju miały miejsce przypadki, w których to imamowie, powiązani z organizacjami terrorystycznymi, radykalizowali wyznawców czy to w meczetach, czy to w muzułmańskich szkołach.
Z drugiej strony słychać zaś głosy, iż chrześcijanie też byliby poirytowani, gdyby ktoś podsłuchiwał ich kazań w kościele. Wskazując tu, np. na Polskę, gdy taką inwigilację prowadziły w naszym kraju autorytarne rządy komunistów.