Holendrzy toną się nawet w wannie
Mamy środek lata. Holendrzy wyjeżdżają na wakacje, wielu z nich udaje się nad wodę. Dlatego też nieco dla przestrogi chcemy Państwu zaprezentować dane dotyczące utonięć w Królestwie Niderlandów. W ubiegłym roku utonęły 73 osoby. Nie są to jednak tylko ofiary Morza Północnego czy Mozy. Służby alarmują, iż co piąta ofiara utonęła w domu lub jego bliskiej okolicy.
Dobre wieści
Owe 73 ofiary śmiertelne zanotowane przez Statistics Netherlands to nieco mniej niż średnia z ostatnich lat w krainie tulipanów, mimo to jednak nadal są to o 73 ofiary za dużo.
Wszystkie te zgony to tak zwane „przypadkowe utonięcia”. Jak to rozumieć? Są to sytuacje, podczas których ludzie umierają w trakcie pływania, pobytu w wodzie. Brzmi to dziwnie, ale chodzi o to, że grupie tej nie znajdują się samobójcy, czy osoby, które utonęły podczas wszelkiej maści wypadków drogowych, np.gdy ich samochód wypadł z drogi i zatonął wraz z nimi w kanale. Oprócz tego statystyka ta jest również zaniżona pod kątem narodowościowym. Dotyczy ona tylko i wyłącznie osób, które mieszkają w Holandii. Nie znajdziemy więc w niej turystów z Niemiec, którzy utonęli w Morzu Północnym lub, np. polskich pracowników migrujących niezarejestrowanych w gminie, których pobyt nad wodą skończył się tragicznie.
Seniorzy
Może się wydawać, iż toną najczęściej ofiary młode, które chcą się popisać. Dochodzi więc do tragicznej kombinacji: przecenienia swoich umiejętności i niedocenienia wody. Nie jest to jednak prawdą. W Holandii nie działa śmiertelne trio znane z polskich plaż: alkohol, brawura i woda. W grupie osób od 10 do 20 lat utonęło najmniej osób. Były tylko 4 ofiary. W Niderlandach najczęściej toną osoby powyżej sześćdziesiątego roku życia (30 ofiar). Stanowią one prawie połowę wszystkich ofiar. Najmłodsi zaś poniżej 10 lat stanowią 8% ofiar (5 osób). Pozostałe około 40% to ludzie w przedziale od 20 do 40 i od 40 do 60 lat.
Jak toną Holendrzy?
Ludzie ci toną zwykle na skutek wpadnięcia do wody, do jakiego dochodzi w rowach, rzekach czy w morzu. (nie jest to liczone jako wypadek, o ile nie miało miejsca razem z np. autem). Nie są to więc osoby, które wypływają gdzieś daleko, a potem nie potrafią wrócić (chociaż takie też oczywiście się zdarzają). Co zaś może niektórych szokować 20% utonięć, czyli co piąty wypadek śmiertelny ma miejsce w domu lub jego pobliżu. Holendrzy bowiem topią się nawet i w wannie.
Grupa ryzyka
Analitycy wskazują również na jeszcze jedną zależność. Szczególnie wśród młodocianych ofiar widać, iż dużo częściej toną dzieci o nieholenderskim pochodzeniu. Jak wskazują badacze ryzyko utonięcia dziecka, które ma pochodzenie inne niż europejskie, jest trzykrotnie wyższe niż małego Holendra. Czym to jest spowodowane? Odpowiedź jest bardzo prosta. W Niderlandach dzieci obowiązkowo uczą się pływać. Podobnie jest w wielu innych europejskich krajach, gdzie maluchy w ramach lekcji w-f chodzą na basen. Na Bliskich Wschodzie, czy w Afryce trudno jednak o takie zajęcia.
Migranci zarobkowi nie są, jak wspomnieliśmy wyżej, włączani do tych danych. Nie oznacza to jednak, iż problem ten nas nie dotyczy. Pilnujmy się nad wodą, by nie trafić do żadnych tragicznych statystyk.
Źródło: Nu.nl