Holendrzy odnajdują zaginioną Niemkę
Holenderskim służbom udało się rozwiązać sprawę zaginionej podczas ostatniej powodzi Niemki. Kobietę znaleziono w Rotterdamie. Niestety historia ta nie kończy się happy endem.
60-letnia Niemka zaginęła podczas nagłej powodzi, która nawiedziła tego lata Republikę Federalną. Kobieta pochodziła z miejscowości Bad Neuenahr w dolinie rzeki Ahr, regionu, który wyjątkowo mocno ucierpiał przez wysoką wodę spowodowaną nagłymi opadami. Już kilka dni po zaginięciu wiele wskazywało na to, iż była to kolejna ofiara Ahr, którą porwał wezbrany nurt. Niemniej jednak do momentu odnalezienia ciała nie można było tego ze 100% pewnością potwierdzić. W efekcie Niemka miała nadal status osoby zaginionej, a jej rodzina cały czas żyła nadzieją.
N.N.
Nadzieja ta znikła kilka dni temu, kiedy to Holendrom udało się w końcu rozszyfrować tożsamość kobiety, znalezionej nad brzegiem rzeki w Rotterdamie. Jak przekazała policja, ciało topielca w dość zaawansowanym stopniu rozkładu, udało się odnaleźć kilka tygodni temu. Początkowo można było jednak tylko stwierdzić, iż jest to kobieta. Nic więcej. Postanowiono więc przeprowadzić badania DNA w celu ustalenia tożsamości ofiary. Te jednak w pierwszej chwili nic nie dały. Wyniki nie pasowały do nikogo z poszukiwanych w Holandii. Istniały więc trzy możliwości. Mogła to być osoba samotna, bezdomna, której zaginięcia nie miał kto zgłosić. Istniało też prawdopodobieństwo, że była to ofiara przestępstwa, mafijnych porachunków. Brakowało jednak ran po kulach lub takich, które mogły na to jednoznacznie wskazywać (biorąc pod uwagę stan rozkładu). Trzecia możliwość mówiła, że to osoba spoza Holandii. Co wydawało się najmniej prawdopodobne. Mimo to niderlandzka policja postanowiła przekazać wyniki badań DNA sąsiadom.
Niemka
W tym momencie doszło do przełomu. Wyniki pasowały bowiem idealnie do DNA przekazanego przez rodzinę 60-latki zaginionej podczas powodzi w Niemczech. Nie było więc wątpliwości, że jest to ciało obywatelki naszego zachodniego sąsiada. Woda przeniosła je ponad 300 kilometrów, najpierw rzeką Ahr, a potem Renem, by w końcu udało się je odnaleźć w delcie Mozy i Renu w Rotterdamie. W ten sposób poznano los jednej z zaginionych po lipcowej powodzi, która łącznie z opisywaną tu kobietą pochłonęła życie 184 osób. Nie jest to jednak niestety liczba całkowita. Niemcy nadal nie umieją odnaleźć dwóch osób, które najprawdopodobniej podzieliły los opisywanej to 60-latki.