Holendrzy chcą uratować płonący statek

Holendrzy chcą uratować płonący statek

To była tragiczna wiadomość dla wszystkich miłośników motoryzacji. W pobliżu Azorów w ogniu stanął statek transportowy przewożący, między innymi, 1100 samochód marki Porsche i 189 Bentleyów, a to tylko część z prawie 4000 aut na pokładzie. Gdyby tego było mało, jednostka obecnie znajduje się w dryfie, wielu więc już skazało ją na smutny koniec. Holendrzy jednak chcą spróbować uratować statek oraz przynajmniej część jego ładunku.

200-metrowa jednostka Felicity Ace, pod panamską banderą, była w drodze z Emden w Niemczech do amerykańskiego portu Davisville. Około 300 kilometrów od wybrzeży Azorów na statku wybuchł pożar. Sytuacja stała się tak niebezpieczna, iż zapadła decyzja o ewakuowaniu całej 22-osobowej załogi na znajdującą się o 170 kilometrów od jednostki wyspę Faial. Operacja podniesienia z płonącego statku załogi, odbywająca się w kłębach gryzącego dymu, była wyjątkowo trudna, Na szczęście zakończyła się pełnym sukcesem. Uratowanie marynarzy nie rozwiązało jednak problemu. Trzeba bowiem jeszcze coś zrobić ze statkiem, który zapłonął najprawdopodobniej na skutek pożaru baterii w jednym z aut elektrycznych.

Drogi ładunek

Na płonącej, opuszczonej jednostce znajduje się ponad 4000 pojazdów w tym wspomniane już Porsche i Bentleye. Los samochodów jest obecnie nieznany. Nie wiadomo, czy ogień dotarł do najdroższych aut na pokładzie. Wiadomo jedynie, iż płomienie nie przedostały się w rejon zbiorników paliwa jednostki, nie dojdzie więc do znacznego zwiększenia siły ognia czy też katastrofy ekologicznej spowodowanej, np. wyciekiem ropy.

Sława i pieniądze

Sprawą porzuconej, płonącej jednostki zainteresowały się holenderskie służby ratownicze, które już jakiś czas temu „odkorkowując” Kanał Sueski czy odholowując do portu uszkodzony masowiec Julietta D pokazały, iż nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Ich przedstawiciele w piątek przybyli na Azory, by zapoznać się z sytuacją i sprawdzić, czy jest szansa przejęcia jednostki i opanowania pożaru na tyle, by bezpiecznie odholować kontenerowca do portu na wyspie. Gdyby to się udało, oprócz sławy i uznania w branży, Holendrzy zainkasowaliby ogromną sumę. Pytanie jednak, czy akcja ta na chwile obecną jest nie tyle wykonalna, co bezpieczna. Nikt nie chce bowiem narażać ludzkiego życia.
Dlatego też wszelkie decyzje zapadną dopiero wtedy, gdy specjaliści uznają, iż jest to bezpieczne działanie.

Źródło:  Ad.nl