Holenderskie linie lotnicze a chiński koronawirus

Maszyna KLM wpadła w poślizg?

Najnowsze wiadomości z Holandii przekazane przez KLM dotyczą obsługi lotów podwyższonego ryzyka, czyli połączeń z Chinami. Jak zapowiedział rzecznik prasowy przewoźnika, linia lotnicza wychodzi naprzeciw obawom klientów i oferuje możliwość bezpłatnego anulowania lotu lub zmiany jego terminu.

Działania te to odpowiedź na wymogi chińskiego Urzędu Lotniczego w sprawie działań w zakresie kontroli wirusa koronowego. Oprócz tego, jak podaje rzecznik KLM, pracownicy linii lotniczej latający do i z „Kraju Środka” posiadają na wyposażeniu maszyny specjalne maseczki na twarz. Mogę z nich skorzystać w razie, gdyby zaszła taka potrzeba. Najnowsze wiadomości z Holandii wskazują, iż działania te trwać będą do 27 stycznia do 29 lutego. Istnieje jednak możliwość przedłużenia ich, jeśli sytuacja będzie tego wymagać.

Maseczki

KLM w swojej ofercie posiada połączenia z Schiphol do Szanghaju, Hangzhou, Pekinu, Chengdu i Xiamen oraz Hongkongu. Na każdej z tych tras można spotkać obecnie załogi we wspomnianych już maseczka. Co jednak ważne te elementy ochronne należą się tylko i wyłącznie pracownikom przewoźnika. Pasażerowie wchodzący na pokład nie otrzymują ich w cenie biletu. Rzecznik prasowy zapytany, czy w momencie, gdy np. w samolocie jest kaszląca osoba, pasażerowie mogliby otrzymać maseczki, nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje się jednak, iż z racji na to, że w każdej maszynie znajduje się pudełko z takim „sprzętem ochronnym”, wydanie masek nie stanowiłoby problemu.

 

Mniej lotów

Możliwość darmowego anulowania lotu lub przebookowania go na inny termin trwa od wczoraj. Trudno więc powiedzieć ilu pasażerów zdecyduje się na taką możliwość. Pewne jest jednak, iż część ludzi, którzy wybierali się tam w celach czysto turystycznych, z obawy przed chorobą odłoży wyjazd na późniejszy okres.

 

Tysiące potencjalnych chorych?

Głos w sprawie zabrały też władze lotniska Schiphol. Przekazali oni, iż każdego tygodnia obsługują ponad 100 maszyn lecących z i do Chin. To zaś przekłada się na tysiące pasażerów. Władze lotniska zapewniają jednak, iż nie ma się czego obawiać. Służby portów lotniczych zarówno w Holandii, jak i Azji są poinstruowane jak postępować w przypadku potencjalnego chorego. Dzięki czemu ryzyko rozprzestrzenienia się koronawirusa, który przybyłby do kraju przez Schiphol, jest stosunkowo niewielkie. Nie można jednak zapominać o tym, iż okres inkubacji tego patogenu jest wieloetapowy. To oznacza, iż w pierwszym ukrytym stadium (3-5 dni), chory, nie wykazuje objawów takich jak np. gorączka czy kaszel. Wtedy wirus jest więc bardzo trudny do wykrycia.