Holenderskie gminy szpiegują swoich obywateli
Może się wydawać, iż to w państwach totalitarnych służby szpiegują swoich obywateli, by zbierać na nich przysłowiowe haki i znać ich każdy ruch. Okazuje się jednak, iż podobne praktyki stosują holenderskie gminy. Policyjne raporty wskazują, iż samorządy prowadzą niedozwolone działania, które polegają na obserwacji mieszkańców w mediach społecznościowych.
Badania
Badania w zakresie inwigilacji mieszkańców przeprowadził NHL Stenden University of Applied Sciences i University of Groningen (RUG). Z zebranych informacji jasno wynikało, że samorządy obserwują grupy mieszkańców na Facebooku, czy śledzą profile na Twitterze i w innych mediach społecznościowych. Działania te mają pozwolić władzom na wgląd w ewentualne niepokoje społeczne, czy np. nawoływania do zamieszek, demonstracji lub wszelkiego innego typu spontanicznych, organizowanych oddolnie akcji.
95%
Ok, może się wydawać, iż taka internetowa inwigilacja to pomysły jakichś paranoicznych urzędników i są to tylko pojedyncze przypadki, które można policzyć na palcach jednej ręki. Problem jednak w tym, iż na palcach jednej ręki można policzyć gminy, które tego nie robią. 95% ankietowanych urzędników służby cywilnej stwierdziło bowiem, że w ich gminach ma miejsce taki monitoring on-line obywateli. Ponad połowa stwierdziła zaś, iż gminy robią to pomimo tego, iż nie ma na ten temat żądnych wytycznych czy przepisów. Odbywa się to więc w „szarej strefie”.
Tylko wywiad
Pół biedy, jeśli do takiego monitoringu samorządy używają kont własnych pracowników, którzy alarmują, jeśli zobaczą coś złego. Co szósta gmina korzysta w tym celu jednak z fałszywych kont, tworzonych od zera i urealnianych tylko po to, by móc za ich pomocą inwigilować określone środowiska w sieci. Działanie to jest w Holandii nielegalne, mogą z niego korzystać tylko policja i służby wywiadowcze, w ściśle określonych warunkach. Podszywanie się bowiem pod kogoś innego i posługiwanie się jego danymi jest bowiem karalne. Części gmin, jak widać, jednak nie przeszkadza to, iż ich urzędnicy łamią prawo.
Nieznajomość prawa niezwalania od odpowiedzialności
Nie przeszkadza lub po prostu nie wie o tym, iż działania tego typu są zakazane. Badania wykazały bowiem iż urzędnicy pracujący w ten sposób nie zdają sobie sprawy, że takich czynów zabraniają przepisy prawa. Połowa przepytanej służby cywilnej nie miała nawet pojęcia, iż istnieją przepisy, które to sankcjonują. Wszystko więc sprowadza się do stwierdzenia, jakie podało 75% ankietowanych. Urzędnicy w tej kwestii nie opierają się bowiem na prawie. Stwierdzają jedynie, iż u nich w regionie obserwacja ta odbywa się w sposób „etycznie odpowiedzialny”, cokolwiek by to nie oznaczało.
Uważajcie więc co piszecie w sieci. Być może burmistrzowie i ich świta obserwują każdy Wasz post.