Holenderskie dzieci ISIS zostaną w Syrii

Sąd apelacyjny w Holandii nie podtrzymał wyroku pierwszej instancji dotyczącego dzieci Holenderek żyjących w syryjskich obozach dla uchodźców. Wielu polityków i mieszkańców Niderlandów odetchnęło z ulgą.

Wyrok

Holenderski rząd wniósł w trybie pilnym apelację od wyroku sądu pierwszej instancji, który rozpatrywał kwestie związane z 56 dzieci holenderskiego pochodzenia, mieszkających w obozach dla uchodźców, w Syrii. Zdaniem sądu pierwszej instancji dzieci te mają holenderskie obywatelstwo, co oznacza, iż odpowiada za nie Królestwo Niderlandów. Państwo powinno więc zagwarantować im bezpieczeństwo i prawidłowy rozwój. To zaś miało być równoznaczne z repatriacją dzieci do Holandii.

Problemy

Holenderscy decydenci nie widzieli dużych problemów związanych z ewakuacją maluchów. Kwestią budzącą niepokój były przepisy prawne powiązane z takim przeniesieniem. Po pierwsze dziecka nie powinno się odbierać matce, która nie jest pozbawiona praw opieki nad nim. Po drugie w Holandii obowiązuje prawo łączenia rodzin. To zaś oznacza, iż matki syryjskich dzieci mogłyby w krótkim czasie przybyć do Niderlandów. Przybycie zaś skrajnie zradykalizowanych kobiet, które wyjechały z Holandii, by przyłączyć się do ISIS, jest zdaniem władz niedopuszczalne ze względów bezpieczeństwa. Większość kobiet wprawdzie oznajmia, iż nic nie wiedziały o zbrodniach Państwa Islamskiego. One tylko rodziły, wychowywały dzieci i sprzątały domy terrorystom, ale mało kto jest w stanie w to uwierzyć. Sprawy trafiałyby więc przed niderlandzkie sądy. Te zaś z braku dowodów na przynależność do organizacji terrorystycznej (żona nie odpowiada za zbrodnie męża) przyznawałyby rację kobietom i ściągały je do Królestwa.

 

Apelacja

By więc nie dopuścić do rozpoczęcia tak niebezpiecznego procederu, Niderlandy złożyły natychmiast po wyroku pierwszej instancji apelacje. Rząd odwołuje się w niej od decyzji sądu nakazującego władzom ściągnięcie 56 dzieci i ich 19 matek do kraju. Ruszyła więc procedura apelacyjna w trybie pilnym.

 

Sąd drugiej instancji uznał, że nie można zmuszać władz do repatriacji kobiet i dzieci. Jest to bowiem kwestia polityczna, mająca znaczny wpływ na bezpieczeństwo obywateli. Minister sprawiedliwości i bezpieczeństwa, Ferd Grapperhaus, słysząc uzasadnienie, nie ukrywał swojego zadowolenia, mówiąc że wyrok ten to poparcie dla polityki rządu w sprawie ISIS. Również premiera cieszy taka decyzja. Polityk jednak nie afiszuje się z tym tak bardzo, jak jego minister.

Coś ,co cieszy władze, nie podoba się rodzinom kobiet będących w Syrii i organizacjom walczącym o prawa człowieka. Wskazują one, że w obozach dla uchodźców prowadzonych przez Kurdów panują tragiczne warunki. Miejscowi włodarze nie pozwalają zaś na opuszczenie placówek samym dzieciom. Mogą one odchodzić tylko z matkami. To zaś powoduje, iż kobiety te są w stanie „zawieszenia”.

 

Piątkowy wyrok sądu jest prawomocny i praktycznie zamyka sprawę. Aktywistom i prawnikom reprezentującym „Matki ISIS” pozostaje jedynie wniesienie kasacji od wyroku.