Holender, Węgier, Wenezuelka i Kolumbijka czyli wypadek w Delft
Wracamy do sprawy tragicznego wypadku, do jakiego doszło w Delft, gdzie auto na węgierskich tablicach rejestracyjnych wodowało w przydrożnym kanale. Jak podała policja, w wypadku tym nie zginął tylko kierowca. Kobiety, których ciała znaleziono kilka godzin później, również są ofiarami tego samego zdarzenia.
Funkcjonariusze przekazali, iż kierowca, który na skutek odniesionych obrażeń zmarł w szpitalu to 37-letni mieszkaniec Dordrechtu. Oprócz niego w wypadku zginęła również 29-letnia kobieta posiadająca obywatelstwo kolumbijskie i 28-letnia kobieta posiadająca obywatelstwo wenezuelskie. Panie te również podróżowały ze wspomnianym wyżej 37-latkiem i jeszcze jednym pasażerem, któremu jako jedynemu udało się przeżyć.
Przebieg wypadku
Tak jak pisaliśmy kilka dni temu, do wypadku doszło na Oostpoortweg w Delft w niedzielę, około godziny 5 rano. Samochód osobowy najpierw uderzył w słup drogowy, później w drzewo, a następnie wpadł do wody. Gdy na miejsce przybyły służby ratownicze zobaczyły mężczyznę siedzącego na dachu. Człowiek ten, mimo iż sam był w ciężkim stanie, miał przekazać strażakom, że w pojeździe są jeszcze ludzie. Gdy do wody zeszli nurkowie, po zakrojonych na szeroką skalę poszukiwaniach, wyciągnęli tylko kierowcę. Obaj trafili do szpitala. 38-laek z dachu, Węgier, przeżył wypadek. Kierowca niestety nie.
150 metrów
Po 6 godzinach od tego zdarzenia, 150 metrów od miejsca, w którym samochód wpadł do wody, odnaleziono wspomniane wyżej dwie kobiety. Początkowo nie było pewne czy i one podróżowały pojazdem. Sekcja zwłok i charakter obrażeń jednak to potwierdziły.
Dziwna sprawa
Policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie, która wygląda nieco dziwne. Holender, Węgier, Kolumbijka i Wenezuelka w jednym samochodzie na drodze, o 5 rano? Jak to możliwe? Być może wszyscy pracowali dla jednej agencji pracy. Nie jest to jednak potwierdzona informacja. Dość ciekawe jest również to, czemu nurkom nie udało się znaleźć kobiet? Czyżby przeżyły one wypadek i próbowały dopłynąć do brzegu? Jest to raczej mało prawdopodobne. Dużo bezpieczniejszym rozwiązaniem było bowiem to jakie wybrał Węgier. Możliwe więc, iż wypadły podczas wodowania z auta. Będąc zaś nieprzytomnymi, porwał je prąd. Czy jednak tak było faktycznie? Policja nadal prowadzi śledztwo w tej sprawie. Ma ono odpowiedzieć nie tylko na to, dlaczego panie znaleziono tak daleko od wraku, ale też czemu w ogóle doszło do wypadku. Do jego końca jednak jeszcze daleko. Na chwilę obecną trwają bowiem dopiero przesłuchiwania jedynego ocalałego, który obecnie przebywa w szpitalu.
Źródło: AD.nl