Auto wpadło do kanału w Delft, zginęły trzy osoby

Podejrzana tragedia kobieta traci trzecie dziecko

W niedzielny poranek doszło do tragicznego w swoich skutkach wypadku w Delft. Na jednej z tamtejszych dróg kierowca stracił panowanie nad pojazdem, zjechał z jezdni i wpadł do wody.  Gdy na miejsce przybyły służby ratunkowe z zatopionego pojazdu udało im się uwolnić pasażera w ciężkim stanie. Wydobyto też kierowcę. Niestety tej drugiej ofierze udało się pomóc. To jednak nie był koniec tragedii.

Jak podały służby pojazd wpadł do wody około 5 rano na Oosterpoortweg w Delft. Stało się to chwilę po tym jak kierowca, prowadzący samochód na zagranicznych tablicach rejestracyjnych najpierw uderzył w słup drogowy, następnie odbił się od niego, uderzy w drzewo, a potem finalnie wodował w przydrożnym kanale. Widzący to wszystko inni uczestnicy ruchu natychmiast wezwali pomoc. Oprócz pogotowia na miejscu pojawiła się także straż pożarna i policja.

 

Mężczyzna na dachu

Gdy służby ratunkowe przybyły na miejsce, zobaczyły, że na dachu auta, siedział mężczyzna. Przekazał on strażakom i pogotowiu, że w pojeździe może znajdować się jeszcze ktoś. W efekcie do wody natychmiast weszli nurkowie straży pożarnej. Udało im się wyciągnąć z zatopionego samochodu kierowcę. Zarówno mężczyzna z dachu jak i kierowca zostali zabrani do szpitala. Obaj byli w ciężkim stanie. Niestety prowadzącemu auto mężczyźnie nie udało się już pomóc. Lekarze nie zdradzają informacji o stanie zdrowia drugiego poszkodowanego.
Policja zaś, gdy powstawał ten materiał (niedziela godzina 13:20), nie podała danych o pochodzeniu ofiar wypadku.

To nie był koniec

Wydawało się, iż na tym tragiczny bilans wypadku się zakończy. Niestety. O godzinie 11 w wodzie na Kanaalweg w Delft natrafiono na kolejne dwa ciała. Jak podali strażacy, zwłoki te wyciągnięto w odległości około 150 metrów od miejsca, w którym pojazd wpadł do wody. Dlatego też rzecznik policji przekazał, iż funkcjonariusze biorą pod uwagę to, iż i ta dwójka jest ofiarami wypadku z godziny 5 rano. Czy tak jednak było na pewno? To musi potwierdzić policyjne śledztwo, które zaczęło się kilka minut po tym jak policja przybyła na miejsce tragedii. W niedzielę rano pojazd został wyciągnięty za pomocą dźwigu. Śledczy otoczyli cały obszar, badając okolicę i szukając elementów, potwierdzających uderzenie w słup, drzewo lub ewentualną kolizję z innymi pojazdami.

 

Polacy? Update

Gdy wczoraj powstawał ten materiał, nie było wiadomo, skąd były ofiary. Teraz można jednak to już dość dobrze określić. Wiele wskazuje na to, iż w aucie nie było Polaków. Samochód był bowiem na węgierskich tablicach rejestracyjnych.

 

 

Źródło:  AD.nl