Holandia to nie kraj dla małych sklepów
W Niderlandach widać ostatnio bardzo smutny dla wielu trend. Małe, osiedlowe, często prowadzone rodzinnie sklepiki znajdują się pod coraz większą presją. Wiele z nich musi zakończyć działalność, znikając z krajobrazu wsi i miasteczek. Czyżby lokale te nie wytrzymywały konkurencji z supermarketami?
Społeczne centrum
Mały lokalny osiedlowy sklepik, czy to w holenderskiej wiosce, czy to na wsi gdzieś w Mazowieckim pełni te same funkcje. Nie jest to bowiem tylko i wyłącznie miejsce, gdzie robi się zakupy. To również ważny punkt na społecznej mapie wsi. Ludzie spotykają tam się ze sobą, rozmawiają, wymieniają opinie. Gdy zaś są to nieco większe lokale to, np. w grę wchodzą działania takie jak sponsoring lokalnej drużyny piłkarskiej lub, np. opcja zaopatrywania festynu. Wreszcie miejsce to sprawia, iż nie dochodzi od alienacji społecznej starszych mieszkańców. Seniorzy i emeryci, którzy z racji wieku czy problemów zdrowotnych nie mogą jeździć samochodem, nie mogą też dostać się do dużych supermarketów. W efekcie taki sklepik często jest jedynym miejscem, gdzie sami, bez pomocy innych, potrafią zrobić zakupy.
Ledwo wytrzymują
Takie małe sklepy dość łatwo przetrwały kryzys związany z COVID-19. Ludzie w dobie pandemii nie chcieli chodzić do dużych sklepów, bojąc się zakażenia, trzymali się więc lokalnej społeczności. Niestety obecnie sytuacja nieco się zmieniła i wiele z takich miejsc ledwo wiąże koniec z końcem. Najgorzej jest w małych gminach do 5000 mieszkańców.
Przygnieceni kosztami
Małe sklepy zwykle są nieco droższe niż hipermarkety. Wynika to, chociażby z faktu, iż nie mogą kupować produktów w tak dużych ilościach jak sieciówki i podpisywać tak opłacalnych umów długoterminowych. Zwykle jednak owa nieco wyższa cena była rekompensowana klientowi tym, iż sklep był bliżej i zakupy w nim były szybsze niż wyjazd do okolicznego, dużego miasta. Teraz jednak szala coraz bardziej przechyla się na korzyść super i hipermarketów. Wszystko z racji tego, iż rosną koszty pracy, zwiększa się cena energii, produktów spożywczych czy czynszu. Sprawia to, iż detaliści muszą podnosić ceny. Im zaś wyższa różnica w cenach w porównaniu do dużego sklepu, tym ludzie częściej decydują się na wyjazd do miasta.
Zakaz sprzedaży tytoniu
Swoistym „gwoździem do trumny” wielu sklepików mogą być nowe przepisy. Od przyszłego roku obowiązywać będzie zakaz sprzedaży wyrobów tytoniowych w supermarketach. Dotyczyć on będzie nie tylko sieciówek, ale i małych, osiedlowych sklepów samoobsługowych. Papierosy zaś często były jednym z najpopularniejszych towarów. Cena paczki bowiem wszędzie jest taka sama, więc palacze woleli iść do sklepu na rogu niż jechać do miasta. Zdaniem ekspertów przepisy te sprawią, iż z mapy Holandii zniknie około 500 lokalnych sklepików. Wielu ekonomistów wskazuje jednak, iż jest to naturalna kolej rzeczy. Swoista ewolucja rynku, na którą nic nie da się poradzić. Część sklepów znika, a zamiast nich powstają np. małe lokale z kanapkami, czy supermarkety ze zdrową żywnością.
Źródło: Nu.nl