Holandia przeprasza za ludobójstwo w Srebrenicy
W poniedziałek Minister obrony Kajsa Ollongren, podczas przemówienia w 27. rocznicę mordu na ponad 8000 bośniackich mężczyznach i chłopcach w Srebrenicy, przeprosiła żyjących krewnych ofiar tej masakry. Dlaczego władze Niderlandów przeprosiły za coś, czego nie zrobiły?
Minister na cmentarzu Potocari w Bośni i Hercegowinie, gdzie znajdują się ciała ofiar masakry w Srebrenicy, złożyła najgłębsze przeprosiny. Powiedziała do zebranych tam ludzi, iż nie może sprawić, by cierpienie bliskich zniknęło, ale chce przepraszając, spojrzeć tym ludziom prosto w oczy.
Winni i mniej winni
„Przerażające ludobójstwo jest winą tylko jednej strony: armii bośniackich Serbów. Na szczęście ważne, odpowiedzialne osoby zostały osądzone przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii w Hadze” – powiedziała minister. Wskazała jednak, iż przeprosiny ze strony Holandii są ważne i konieczne, ponieważ to właśnie na Niderlandach spoczywa niejako międzynarodowa odpowiedzialność za to co się tam wydarzyło.
Historia
Masakra w Srebrenicy była największą zbrodnią wojenną od czasów II Wojny Światowej. Serbowie wymordowali wtedy około 8000 bośniackich muzułmanów.
Srebrenica została w 1992 roku zajęta przez Bośniaków i stała się bazą wypadową na serbskie wioski. Wtedy też populacja tej małej miejscowości diametralnie się rozrosła z 5 do 55 tysięcy. Wszystko to za sprawą uchodźców, którzy liczyli, iż w Srebrenicy znajdą bezpieczne schronienie. Wiele zresztą na to wskazywało, ponieważ w pewnym momencie wojska ONZ uznały to miasto za strefę zdemilitaryzowaną. Miała to być bezpieczna strefa chroniona przez prawo międzynarodowe i międzynarodowe siły pokojowe.
Mimo sił ONZ, 3 lipca 1995 roku bośniaccy Serbowie zaatakowali miasto. Widząc przewagę liczebną wroga dowodzący w rejonie, Holenderski dowódca podpułkownik Thom Karremans, kilkakrotnie prosił o wsparcie lotnicze. Nie uzyskał go jednak. W efekcie błękitne hełmy przeniosły się do bazy w Potocari, z której obserwowali co się dzieje w okolicy. Pod bazę tę przenieśli się też przerażeni uchodźcy.
Bierność
Wojska ONZ nie mogły bezpośrednio mieszać się w konflikt, a więc i ukrywać uciekinierów. Nie atakowane nie mogły też otworzyć ognia. W efekcie Holendrzy po prostu tylko stali i patrzyli, jak dochodzi do setek morderstw, gwałtów i wywózek mężczyzn i chłopców. Wkrótce potem okazało się, iż wywózki te kończyły się masowymi mordami.
Kac
Wydarzenia te pomimo upływu prawie trzech dekad nadal są dla Holendrów skazą na honorze. Zamiast bowiem działać, ratować ludzi politycy zasłaniali się murem przepisów.
Od wielu lat Holandia stara się jakoś odzyskać twarz. Premier przepraszał nie tylko rodziny pomordowanych, ale też i weteranów, którym wtedy zabroniono działać. Rząd w Hadze postanowił też wypłacić odszkodowanie rodzinom ofiar tamtych tragicznych wydarzeń. Mimo to piętno to nadal ciąży na Holandii i najprawdopodobniej nigdy ciążyć nie przestanie.
Źródło: Nu.nl