Holandia potrzebuje migrantów
Wiele osób może zauważać, iż w Niderlandach rynek pracy złapał lekką zadyszkę. Liczba upadłości poszła w górę. Pod koniec zaś ubiegłego roku wiele firm nie tyle zwalniało pracowników, co wstrzymało zatrudnianie nowych. Nic to jednak nie zmieniło w sytuacji pracowników migrujących. Jak mówi sam dyrektor generalny Randstad: „Potrzebujemy po prostu migrantów ich wiedzy i siły roboczej”.
Największy rynek
Kraina tulipanów w ciągu co najmniej kilku jeśli nie kilkunastu lat, będzie potrzebowała dużej liczby pracowników migrujących. W krau tym na skutek starzenia się społeczeństwa i tego, iż obywatele nie wybierają określonych profesji, są wręcz strukturalne wakaty. Branża technologiczna ma historycznie dużą ilość wolnych miejsc pracy. Stanowiska czekają też na pracowników w służbie zdrowia, czy np. budownictwie. Wszystko to sprawia, iż to małe państwo jest obecnie jednym z największych rynków pracy dla gastarbajterów w UE.
Mówi wprost
Dość dosadnie skomentował to dyrektor generalny Jeroen Tiel z Randstad Group Holandia, stwierdzając: „Nie możemy obejść się bez wiedzy migrantów (ekspertów w danych dziedzinach, często z wyższym wykształceniem – red.) i migrantów zarobkowych (siły roboczej – red.)”. Szef jednej z najbardziej znanych agencji pracy nie tylko w Holandii, ale i całej Unii Europejskiej wskazuje również w rozmowie z NU.nl na to jaki obecnie toczy się dyskurs w kwestii migrantów i tego, że niektórzy politycy chcieliby zamknąć dla nich granicę: „Obecna dyskusja jest niezwykle spolaryzowana. Naprawdę musimy to zrobić w inny sposób (inaczej rozmawiać – red). Mamy do czynienia ze starzeniem się społeczeństwa w różnych sektorach. Potrzebujemy ludzi nie tylko do technologii, ale także do opieki zdrowotnej, ogrodnictwa i centrów dystrybucji”.
Niepokoje
Dyrektor generalny wskazuje, iż obecnie w Holandii znajduje się ponad 400 000 nieobsadzonych wakatów. To zaś sprawia, iż gospodarka nie może się rozwijać tak dynamicznie jak by chciała. Co nie podoba się przedsiębiorcom. Ci zresztą niepokoją się również o przywołaną wyżej dyskusję. Wielu tych ludzi nie obchodzi polityka i to czy przy władzy są ludzie z prawej, czy lewej strony. Wiedzą jednak, iż gdy władze zamknęłyby granice, oni nie będą mieć pracowników, nie będą mogli się więc rozwijać, a także zarabiać. To zaś może oznaczać, iż biznes odejdzie z Holandii. Firmy, zamiast inwestować w Niderlandach, przeniosą się do Niemiec lub Polski. Tam, gdzie są pracownicy i kraina tulipanów jeszcze bardziej straci.
Milion osób
Jeroen Tiel odrzuca też pomysł niektórych polityków, mówiący o tym, iż ci ludzie, którzy są w kraju starczą, by załatać wakatowe dziury. Owszem w kraju są np. bezrobotni migranci zarobkowi, czy ponad milion osób biernych zawodowo, którzy są bez pracy, ale jej aktywnie nie poszukują. Jak zauważa szef Randstad, jego firma stara się ich aktywizować, ale nie można kogoś zmusić do pracy. Są bowiem ludzie, którzy wolą żyć z zasiłków. Wreszcie część z tego miliona jest bierna zawodowo, ponieważ faktycznie nie może pracować. Nie ma więc szans, by stali się rozwiązaniem problemu.
Holandia po prostu musi zdać się na pracowników migrujących obojętnie czy politycy tego chcą, czy nie.
Źródło: Nu.nl