Holandia: antybiotyki w dowolnej ilości i bez żadnego nadzoru

Z umierania zrobił sobie biznes

Holenderskie stowarzyszenie konsumentów alarmuje. W Niderlandach każdy może kupić leki na receptę bez jakiejkolwiek kontroli lekarza lub farmaceuty. Wszystko dzięki sprzedaży przez internet.


Holenderska Organizacja Konsumencka, Consumentenbond poinformowała w tym tygodniu (26.02.19), iż jakiś czas temu przeprowadziła pewne doświadczenie. Jej pracownicy postanowili sprawdzić, czy w ich kraju można kupić leki na receptę bez jakiekolwiek konsultacji z lekarzem, nie mówią już o wymaganych zaświadczeniach (recepta). Do badania wybrano antybiotyki, środki uspokajające i silne leki przeciwbólowe, przeciwnowotworowe. W sumie 20 różnych farmaceutyków. Wszystko za pośrednictwem stron internetowych, wirtualnych aptek. Kilka dni później, wraz z pojawiającymi się w siedzibie organizacji paczkami, rosło zszokowanie kontrolerów. Organizacja otrzymała w sumie 16 leków, które były dostarczone z Holandii, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, a nawet z Singapuru czy Indii.

Czarny rynek?

Wedle holenderskich przepisów, w Niderlandach nie wolno sprzedawać leków na receptę bez stosownego zaświadczenia od lekarza. Oznacza to więc, że wszystkie medykamenty wysłane z Holandii są nielegalne, a ich właściciele powinni stanąć przed wymiarem sprawiedliwości. Tutaj jednak pojawia się pewien problem. Sklepy internetowe, nielegalnie handlujące lekami na receptę, często niczym nie różnią się od legalnych internetowych aptek. Dzięki zaś ograniczonym metodą płatności opierających się tylko na gotówce lub krypto walutach, takich jak np. Bitcoin, bardzo ciężko śledzić przebieg płatności, a tym samym i namierzyć sprzedawcę.

Kupując leki na receptę, bez recepty, przez internetet możesz ryzykować swoim życiem

Lekarze z Ruminii?

To jednak niejedyne interesujące rozwiązanie. Często by zachować pozory i w razie wykrycia nie być na całkowicie straconej pozycji, handlarze rozwiązują kwestie recept w dość ciekawy sposób. Przykładowo, gdy lek zamawia Jan Kowalski, dostaje on z automatu wystawioną dla niego receptę na dany medykament przez lekarza np. z Rumunii. Sprzedający ma więc „podkładkę” i może w miarę bezpiecznie wydać lek, kupujący zaś otrzymać dany specyfik i wszyscy są zadowoleni.

Niebezpieczeństwo dla kupujących

Cały opisany przez Consumentenbond proces może okazać się bardzo niebezpieczny dla kupującego. Nie chodzi tu jednak o sankcje prawne, a o zdrowie i życie pacjenta. Zakup leków, takich jak np. opiaty należące do silnych substancji przeciwbólowych, pozbawiony kontroli lekarskiej może grozić uzależnieniem, a nawet śmiertelnym przedawkowaniem. To jednak nie wszystko. Wiele leków ściąganych, zamawianych przez takie serwisy pochodzi z Azji. Może to się wiązać nie tylko z uszkodzeniem leku w transporcie, czy innymi dawkami substancji czynnych, ale nawet podróbkami leków. Te ostanie  mogą okazać się szczególnie niebezpieczne, ponieważ pomimo identycznego opakowania nigdy nie wiadomo, jakie substancje znajdują się w środku.

Wszystko to sprawia, że organizacje konsumenckie wywierają coraz większą presję na ministra do spraw opieki zdrowotnej Bruna Bruinsa, by ten nowelizując przepisy uszczelnił rynek.