Haga hodowała islamskich terrorystów za własne pieniądze

Wczorajsze informacje wstrząsnęły opinią publiczną nie tylko w Hadze, ale w całej Holandii. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie ile jeszcze takich organizacji, sponsorowanych przez nieświadome władze gminy i kraju, szkoli muzułmańskich ekstremistów w lokalnych świetlicach i szkołach?

Dziennikarskie śledztwo prowadzone przez jedną z holenderskich redakcji spowodowało wrzenie wśród rdzennej ludności Niderlandów. Najbardziej przerażeni są zaś sami mieszkańcy Hagi. To bowiem na ich podwórku miał miejsce proceder indoktrynacji religijnej i wychowywania w duchu dżihadu i wrogości wobec niewierzących. Wszystko to zaś dzięki finansowaniu z budżetu miasta.

 

Wyrównanie szans

Holenderskie miasta, tak jak i całe społeczeństwo Niderlandów jest bardzo zróżnicowane etnicznie. Spotkać w nim możemy nie tylko rodowitych mieszkańców krainy tulipanów, czy podróżujących za chlebem Polaków, ale też dziesiątki tysięcy imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Ta ostatnia grupa mieszka często w gettach. Dzielnicach, w których muzułmanie stanowią większość i w których spotkać można praktycznie tylko przybyszy z Maroka czy Turcji. Obszary te niestety nie cieszą się zbyt dużą renomą. Ich mieszkańcy często mają problemy ze znalezieniem dobrze płatnej pracy. Gnieżdżą się w mieszkaniach socjalnych, gdzie często oprócz rodziców przebywa kilkoro dzieci. Młodzież ta zwykle nie ma co ze sobą zrobić. Nie chce integrować się z holenderskimi rówieśnikami, nie widzi też szansy na lepsze życie niż to, jakie mają ich rodzice. To zaś powoduje, że nastolatki często schodzą na złą drogę, tworzą gangi, czy wiedzeni nastoletnim buntem szukają wzorców i sposobów zaimponowania innym.

Ta nuda, połączona z frustracją, brakiem perspektyw i często ortodoksyjnymi kaznodziejami w meczetach sprawia, że ludzie ci stają się doskonałym materiałem dla wszelkiej maści skrajnych idei, w tym terroryzmu religijnego.

 

Dobrymi intencjami…

Praktycznie każde miasto w takiej sytuacji będzie chciało zrobić wszystko by mieszkańców gett przywrócić społeczeństwu. Dać im zajęcie, pokazać, iż odrobina dobrej woli pozwoli, by wyrwać się z błędnego koła alienacji muzułmańskich dzielnic. Takie też działania rozpoczęła Haga, wydając setki tysięcy euro na aktywizacje i uspołecznienie muzułmańskiej ludności w patologicznych dzielnicach, takich jak Transvaal i Schilderswijk. Orężem w walce z odrzuceniem miały być organizacje społeczne i młodzieżowe, które powinny wyciągać pomocną dłoń do tych ludzi.

 

Organizacje społeczne, zamiast deradykalizować społeczność muzułmańskich dzielnic, indoktrynowały ich w duchu dżihadu i wrogości wobec innowierców. 

 

… piekło jest wybrukowane

Faktycznie, organizację takie jak Xtra bardzo zżyły się z tamtejszą społecznością, prowadziły dla niej liczne zajęcia, pomagały w codziennych sprawach. Problem jednak w tym, iż zamiast działać na rzecz wspólnoty, pracownicy za pieniądze podatników prezentowali mieszkańcom propagandę Państwa Islamskiego. Uczyli zasad skrajnego salafizmu oraz wpajali dzieciom, młodzieży i dorosłym ducha dżihadu. Oprócz teorii mieszkańcy uczyli się również wielu praktycznych umiejętności. Między innymi tego, jak ukrywać swoje przywiązanie do skrajnych idei, czy jak maskować prowadzone działania przed policją i służbą wywiadu. Oprócz tego organizowane były sesje podsycające wiarę w jedynego słusznego boga oraz takie pokazujące wyższość kultury muzułmańskiej nad europejską tradycją tego regionu. Organizacja, zamiast więc działać w kierunku deradykalizacji, postawiła sobie za cel maksymalne zradykalizowanie tamtejszego środowiska. Wszystko po to, by pozyskać w ten sposób nowych żołnierzy, terrorystów do armii "Wojującego Islamu".

 

Dziennikarskie śledztwo

Proceder ten trwałby pewnie latami i być może zaowocowałby jakąś „piękną” masakrą wykonaną przez zindoktrynowanych przez Xtra ludzi, gdyby nie dziennikarskie śledztwo, którego ujawniło całą sprawę. Gdy holenderskie media podały tę informację, zszokowało to nie tylko mieszkańców Hagi, ale również jej władze. Okazało się, że praktycznie nikt w mieście nie sprawuje dokładnego, rzetelnego nadzoru nad działaniem Xtra, jak i wielu innych organizacji społeczno-młodzieżowych. Miasto po prostu przeznaczało pieniądze na ich funkcjonowanie, licząc, że eksperci od deradykalizacji zrobią swoje. Obecnie, po publikacji, urzędnicy biją się w pierś. Ich pogląd przedstawia rzecznik prasowy, mówiący: „iż niedopuszczalne jest, aby młodzież w Hadze świadomie była sprowadzana na złą drogę”. Miasto zapowiada kontrole i prowadzenie nadzoru nad przyszłymi projektami deradykalizacji. Niestety prania mózgów, jakie przeszli ludzie z Transvaal i Schilderswijk nie będzie można łatwo cofnąć.