Gdy kradł mu Range Rovera on jeszcze dziękował złodziejowi
Co trzeba zrobić, by być dobrym złodziejem? Potrzebna jest zwinność, doskonały słuch, wzrok, umiejętność przewidywania? Jak się okazuje niektórym do kradzieży starczy bezczelność i pewność siebie. Przekonał się o tym pewien biznesmen, który udając się na lotnisko, pozbył się swojego Range Rovera.
Sprawa miała swój początek w październiku ubiegłego roku. Z racji jednak na jej charakter i prowadzone działania funkcjonariusze policji i żandarmerii powiadomili o niej dopiero w tym tygodniu. Liczono bowiem, iż uda się złapać złodzieja, albo odzyskać wartego około 100 000 euro Range Rovera. Niestety jak dotąd ani po aucie, ani po rabusiu nie ma śladu.
Podziękowanie
Jak można stracić tak drogie auto? Okazuje się, iż 50-letni biznesmen sam oddał je w ręce złodzieja i na koniec mu jeszcze podziękował. Jak to możliwe? Wystarczyła „dobra gadka” i podstawowe dane o ofierze.
Stały klient
Mężczyzna, posiadacz rzucającego się w oczy Range Rovera Sport, często wylatywał służbowo z lotniska Schiphol. Gdy udawał się w podróż ,zostawiał swój pojazd obsłudze oferującej lotniskowe usługi parkingowe. Znał tych ludzi i był ich stałym klientem.
Pewnego dnia na kilka dni przed planowanym wylotem do przedsiębiorcy zadzwonił telefon. Rozmówca przedstawił się jako pracownik parkingu i zapytał, czy ma przyjemność z 50-latkiem. Podczas dłuższej rozmowy dzwoniący wykazał się wiedzą na temat typu pojazdu Holendra, numeru jego tablic rejestracyjnych, a nawet planowanego dnia wylotu.
Przekazanie
Dla właściciela Range Rovera sprawa wydała się prosta. Jako stały klient po prostu zadzwonili do niego z obsługi parkingu, by zarezerwować mu miejsce. Kilka dni później ten sam rozmówca zadzwonić do 50-latka z jeszcze jedną propozycją. Biznesmen wcale nie musiał fatygować się na parking. Auto, jeśli zechce może, być odebrane przez pracownika spod terminala, a później, gdy przedsiębiorca wróci, dostarczone pod halę przylotów. Takie rozwiązanie, będące oszczędnością czasu przypadło do gustu 50-latkowi. Ustalił więc on datę i godzinę przekazania auta. To odbyło się bez problemów. Holender przekazał kluczyki czarnoskóremu 20-latkowi, podziękował i wszedł na lotnisko.
Nic nie wiemy
Mężczyzna wrócił z podróży służbowej 26 października. Wtedy też zadzwonił do obsługi parkingu z prośbą o podstawienie auta. W słuchawce dowiedział się jednak, iż jego samochód nigdy na parking nie trafił. 50-latek natychmiast zgłosił sprawę na policję. Ta sprawdziła zapis trasy GPS z nadajnika pojazdu. Wynikało z niego, iż w dniu oddania Range Rovera, ten zamiast na parking wyjechał z Schiphol i przejechał przez Hoofddorp. Później sygnał się urwał, najprawdopodobniej geolokalizator został wyłączony. Od tego czasu po samochodzie i złodzieju słuch zaginął.
Źródło: Nu.nl