Gangi kieszonkowców na festiwalach

Gangi kieszonkowców na festiwalach

Ten rok w Holandii to rok imprez i festiwali. Po dwóch latach przerwy spowodowanej epidemią wszystko wróciło do normy. Ludzie znów mogą się bawić, szaleć i nadrabiać zaległości. Nadrabiają je również kieszonkowcy, którzy są wielkimi miłośnikami masowych imprez. Policja mówi wręcz o pladze kradzieży. Gdzie należy najbardziej pilnować telefonów, które w dobie płatności zbliżeniowych stały się cenniejsze od portfeli?

Jak wskazują stróże prawa, kieszonkowcy uwielbiają tłum i ścisk, dlatego też festiwale i inne imprezy masowe z tysiącami odwiedzających są dla nich jak wielki plac zabaw. Policyjne raporty mówią, iż tylko podczas samego festiwalu Pride w Amsterdamie ponad 300 osób straciło swoje telefony komórkowe. Liczba ta zaś jest pewnie i tak zaniżona, ponieważ wielu okradzionych nawet tego nie zgłasza, wiedząc, iż szanse na odnalezienie sprawcy są znikome.
To jednak nie wszystko. W sierpniu liczba ofiar kieszonkowców przekroczyła tę za cały zeszły rok. Przed nami zaś jeszcze wiele wydarzeń, na które wybierają się złodzieje. Jednym z nich jest odbywający się w ten weekend festiwal Mysteryladn.

 

Pomysł na biznes

Jak wskazuje policja, za wiele kradzieży kieszonkowych w Holandii nie odpowiadają sami mieszkańcy Niderlandów. Śledczy mówią o specjalnych wędrownych gangach. Niektóre z nich przebywają z Europy Wschodniej, inne z Rumunii czy Bułgarii. Trafiają się nawet grupy przylatujące do Holandii z Ameryki Południowej. Tak bowiem przyciągają ich Europejskie festiwale. Złodzieje Ci jeżdżą później od imprezy do imprezy, okradając gości zajętych dobrą zabawą.
Jak wskazuje dziennikarzom AD René Middaga koordynator Police Mobile Banditry (grypy policji zajmującej się kradzieżami telefonów komórkowych), rabusie ci nie szukają konkretnych modeli. Kradną, jak leci, wszystko, co wpadnie im w ręce. Później z urobku wybierają co bardziej wartościowe modele, resztę wyrzucają. Czemu tak robią? By zmaksymalizować szanse. Ogrom gości festiwali, w połączeniu z tłokiem i używkami, sprawia bowiem, że złodzieje nie muszą się strać. Nikt bowiem na tego typu wydarzeniach nie zwraca uwagi na to, iż nagle obok niego robi się ciaśniej, czy na to, iż ktoś przypadkowo go potrącił. Jeśli zaś dodamy do tego obcisłe ubrania, czy często otwarte u pań torebki, to dla kieszonkowców jest to niemalże jak wyciąganie ręki po swoje.

 

Folia, skrytki i podział ról

To, iż łatwo kogoś okraś na festiwalu, nie oznacza, iż złodzieje nie są profesjonalistami. Zwykle występuje wśród nich duży podział ról. Jeden namierza ofiarę, drugi kradnie, trzeci zaś od razu przejmuje „gorący towar”, a następnie owija go folią, ekranując możliwość wykrycia poprzez, np. zadzwonienie na skradziony telefon. Niektóre grupy mają nawet w swoich namiotach na terenie festiwalu specjalne sejfy, w których przechowują łupy tak, by nie trzeba było tracić czasu na ich wynoszenie podczas imprezy.

 

Złota godzina

Policja wskazuje, iż największe szanse na złapanie złodzieja są podczas „złotej godziny”, gdy jest on jeszcze relatywnie blisko. Niestety podczas festiwali imprezowicze często orientują się, iż nie mają telefonu dopiero następnego dnia, czy w momencie, w którym chcą z niego zadzwonić, nie mając nawet pojęcia, kiedy mógł zniknąć.

 

Aplikacja śledząca

Nie zawsze pomaga nawet ukryta w telefonie aplikacja śledząca. Co bowiem z tego, iż telefon po zmianie karty sim, cały czas wysyła swoją lokalizację, jeśli nagle okazuje się, iż trafił on gdzieś do Maroka czy jakiegoś kraju w Ameryce Południowej. Cena biletu, by lecieć i go odzyskać, jest zwykle wyższa niż cena nowego smartfonu, a policja na drugim końcu świata raczej nie będzie zbyt chętna, by uganiać się za kimś, kto ma ponoć skradziony telefon.

 

 

Źródło:  Ad.nl