Fremantle Highway: Interes życia czy pływający złom?

Fremantle Highway: Interes życia czy pływający złom

Wracamy do sprawy Fremantle Highway, samochodowca, na którym wybuchł pożar, gdy był na wysokości holenderskiego wybrzeża i który cudem udało się uratować. Teraz okazuje się, iż ów ratunek może być przyczyną bardzo dużych kłopotów dla właściciela uratowanego statku. Wszystko przez decyzje administracyjne i prawo dotyczące śmieci.

Przypomnijmy. Latem ubiegłego roku nieopodal Ameland wybuchł pożar na jednostce przewożącej 3800 aut marki BMW, Porsche czy Mercedes. Spłonęły pojazdy o wartości 190 milionów euro. Sam statek udało się jednak uratować i trafił on do Holandii. Tam za symboliczne 1 euro przejęła go od poprzedniego właściciela, japońskiego Lustre Maritime, firma rozbiórkowo-ratownicza Koole Constructors. Holendrzy początkowo chcieli uprzątnąć wraki i zezłomować statek. Gdy jednak okazało się, iż maszynownia i wszystkie systemu jednostki są sprawne zapadła decyzja o sprzedaży statku dalej, by kolejny właściciel mógł go wyremontować i użytkować.

 

Sukces?

Pomysł ten okazał się sukcesem. Zainteresowanie samochodowcem było ogromne. Na świecie brakuje bowiem takich statków. Budowa takiej nowej jednostki trwa około 4 lata. Naprawa i remont wypalonego Fremantle Highway to około 8 miesięcy. W efekcie pewna chińska stocznia zdecydowała się, iż zapłaci za statek 11 milionów euro. 3 miliony miała otrzymać firma Koole, a pozostałe 8 Japończycy i firma ratownicza, która sprawiła, że jednostka nie poszła na dno.
Chińczycy chcą też pokryć koszty transportu jednostki. Ta nie może samodzielnie płynąć, więc zostanie zabrana przez statek transportowy. Cała ta operacja to koszt 5 milionów euro, ale stoczni i tak się to opłaca.

 

Interes życia

Może się więc wydawać, iż doszło do interesu życia. Kupić statek za 1 euro, by potem otrzymać za niego 3 miliony. Pojawił się jednak pewien problem. Problem, który z zysku może stać się gwoździem do trumny holenderskiego przedsiębiorstwa.

 

Śmieć

Sprawą statku od początku interesował się Inspektorat ds. Środowiska Człowieka i Transportu. Przyglądał się on akcji ratowniczej i temu co potem działo się z jednostką w Holandii. Teraz zaś blokuje jej wywóz z Holandii. Dlaczego? Urzędnicy uważają, iż Fremantle Highway, mimo iż jego maszynownia i stery nadal działają, to jednak wielka pływająca kupa złomu – odpad, śmieć. Przepisy mówią zaś jasno, śmieci nie można wywozić poza Europę. By jednostka przestała być śmieciem, należałoby, np. zdemontować 7 pokładów, wymienić całą instalację elektryczną itp. To w Holandii byłoby skrajnie nieopłacalne. Dlatego też statek nie może ruszyć do Chin, przynajmniej na chwilę obecną.

 

Sąd

Sprawa trafiła bowiem do sądu. Niderlandzka firma chce, by ten cofnął decyzję Inspektoratu. Koole wskazuje bowiem na to, że przepisy postawiły sytuację na głowie. Fremantle Highway ma wyruszyć do „państwa środka”, by nie trafić na śmietnik. Ma zostać wyremontowany i przywrócony do użytku, co jest bardziej ekologiczne niż budowa nowej jednostki. Swoją decyzją więc Inspektorat nie tylko nie chroni środowiska, a wręcz naraża je na szwank. Jak do sprawy podejdzie sąd? Wyrok 5 kwietnia. Od tego czasu statek pozostanie tam, gdzie stoi, a każdy dzień tego cumowania to opłata portowa w wysokości 29 tysięcy euro.

 

 

Źródło:  AD.nl