Firmy zombie w Holandii czy sprawdza się czarny scenariusz?
Październik miał być czarnym miesiącem dla holenderskiego biznesu. Tak przynajmniej prorokowała część ekonomistów wskazując na "firmy zombie", które miały w tym miesiącu zacząć upadać jedna po drugiej. Okazuje się jednak, iż pogłoski o zapaści i zwolnieniach były mocno przesadzone..
Wsparcie koronowe
Od połowy ubiegłego roku w Królestwie Niderlandów bardzo dobrze widoczna jest tendencja spadkowa dotycząca bankructw przedsiębiorstw. W sierpniu tego roku liczba ta osiągnęła najmniejszy poziom od 30 lat. Zdaniem ekonomistów tak dobre wskaźniki nie były jednak spowodowane doskonałą postawą holenderskich firm i przedsiębiorstw, które uniknęły kryzysu gospodarczego. Perturbacje ekonomiczne dopadły również Holendrów i zapewne wiele firm zakończyłoby swoją działalność, gdyby nie rządowe wsparcie. Gabinet zdecydował się bowiem wpompować miliardy euro do gospodarki, byleby tylko przedsiębiorstwa nie zwalniały pracowników.
Firmy zombie
W ten sposób powstały „firmy zombie” – pod tym pojęciem ekonomiści ukrywają przedsiębiorstwa, które zbankrutowałaby na wolnym rynku, ponieważ nie przynosiły dochodów, ale na skutek rządowych dotacji nadal „żyły”. Po co bowiem zamykać firmę, która jest na granicy rentowności, skoro po dotacjach od władz da się jeszcze związać przysłowiowy koniec z końcem.
Dzień sądu
Swoisty dzień sądu miał nadejść wraz z końcem września, gdy to rząd zakończył programy wsparcia dla gospodarki. Ekonomiści szykowali się więc na znaczny wzrost bankructw i skok bezrobocia. Upadające firmy miały bowiem zwalniać swoich pracowników.
Jak podaje jednak Centralne Biuro Statystyczne, nic takiego się nie stało. Analitycy wskazują, iż w październiku upadło jedynie 109 przedsiębiorstw. Czyli o dziewięć mniej niż we wrześniu, kiedy to jeszcze podmioty gospodarcze były dotowane przez państwo.
Czarny scenariusz to mit
Czyżby więc nie sprawdził się czarny scenariusz? Dane na to wskazują. Ekonomiści z jednej strony cieszą się, iż ich prognozy okazały się błędne. Z drugiej uważają, że jeszcze jest za wcześnie, by otwierać butelki z szampanem. Procedura upadłościowa nie trwa zwykle jednego dnia. W wielu przypadkach sądy starają się ratować przedsiębiorstwa. W efekcie działania te trwają czasem tygodniami. Jeżeli tak niskie wskaźniki utrzymają się również w listopadzie i grudniu, dopiero będzie można stwierdzić, iż holenderskim firmom udało się wyjść z kryzysu obronną ręką.