Fatbike – Holendrzy kombinują na potęgę

Fatbike - Holendrzy kombinują na potęgę

Człowiek jest z natury leniwy. Wiele wielkich wynalazków powstało właśnie z lenistwa. Jednym z nich jest niejako rower elektryczny, który dzięki silnikowi pomaga nam łatwiej pedałować. Ludzie jednak poszli też o krok dalej, co poskutkowało tym, iż choćby w Utrechcie coraz częściej musi interweniować policja, bo wygodni Holendrzy zaczęli wręcz masowo łamać prawo.

Fatbike

Fatbike to bardzo specyficzny rower, pisaliśmy już o nim jakiś czas temu, wskazując na jego ogromna popularność wśród złodziei. Rower tej jednak nie jest tylko popularny wśród półświatka. Wielu Holendrów sprawiło sobie taki jednoślad. Widać to choćby po ulicach przytoczonego tu miasta, gdy po ścieżkach rowerowych poruszają się dziesiątki jednośladów na bardzo grubych oponach.

 

Na łatwiznę

Grube opony, to bardzo wygodna jazda, ale też duże opory toczenia, gdzie więc tu wrodzone ludzkie lenistwo? Większość fatbike’ów to e-bike. Jednoślady wyposażone w silniki elektryczne, które wspomagają kolarza, tak iż nie czuje praktycznie oporu, a jazda pod górkę jest tak prosta jak jazda po płaskim.

 

Moda

Taki e-fatbike stał się bardzo popularny po tym jak w Holandii zmieniły się przepisy, wedle których nawet na małe skutery trzeba zakładać kask. Oprócz tego skutery te otrzymały też zakaz poruszania się po części dróg rowerowych. Ludzie więc zrezygnowali z tego środka transportu właśnie na rzecz „grubych” rowerów, które dzięki wsparciu silnika i mięśni człowieka mogą jechać po płaskim z prędkością 25 kilometrów na godzinę.

 

Szybciej i łatwiej

Szybko jednak ludzie, pchani lenistwem, zadali sobie pytanie, czy nie dałoby się zrobić tak, aby nie trzeba było wcale pedałować. Okazało się, iż jest to możliwe. Wystarczy tylko dodać przepustnicę na kierownicy. Szybko też stało się jasne, iż taki rower może jechać znacznie szybciej. Potrzeba jedynie mocniejszego silnika i baterii. W efekcie kilka przeróbek starczy, by rower zmienił się w skuter elektryczny, który na pierwszy rzut oka nie przypomina właśnie skutera i na którym można śmiało jeździć ścieżkami rowerowymi bez kasku.

O krok od tragedii

Owo lenistwo w połączeniu z ludzką pomysłowością sprawiło, iż po ścieżkach Utrechtu (i innych miast Holandii), coraz częściej zaczęły jeździć fatbike’i, osiągające prędkości nawet 50 kilometrów na godzinę. To zaś stwarza poważne zagrożenie dla innych cyklistów. Gdy zaś dojdzie do tragedii, rodzą się problemy. Nie mówiąc o tym, iż jadący bez kasku z prędkością 50km/h rowerzysta może bardzo źle skończyć. Problem mogą mieć również jego ofiary. Na motorower kierowca musi mieć polisę OC, na fatbike już nie. Dlatego też ewentualne szkody po wypadku powinny być wypłacane z kieszeni rowerzysty, ten nie zawsze ma jednak na tyle pieniędzy.

 

Kontrole

Dlatego też policja w Utrechcie zapowiedziała, iż rozpoczyna wojnę z tymi nielegalnymi przeróbkami rowerów. Będzie ona nie tylko zatrzymywać kierowców i przyglądać się ich rowerom, ale też mierzyć ich prędkość „suszarkami”.
Gdy policja znajdzie taki przerobiony fatbike, kierowca za pierwszym razem otrzyma grzywnę i nakaz zdjęcia nielegalnych modyfikacji. Jeśli tego nie zrobi i zostanie złapany drugi raz, czeka go permanentna konfiskata sprzętu.

 

 

Źródło:  AD.nl