Fałszywy pielęgniarz skazany ale nie trafi do celi

Fałszywy pielęgniarz skazany ale nie trafi do celi

Mężczyzna podszywający się pod pielęgniarza został skazany na 450 dni więzienia. 27-latek jednak w momencie usłyszenia wyroku może wyjść na wolność. Jak to możliwe? I jak to się stało, iż osoba bez przeszkolenia medycznego pracowała w szpitalu przy pacjentach?

Leroy S. który podszywał się za pielęgniarza, podczas pierwszej fali koronawirusa w Holandii, został skazany na 450 dni więzienia (z czego 161 w zawieszeniu). Z racji jednak tego, iż po wykryciu całej sprawy trafił on do aresztu śledczego, nie musi przenosić się z niego do więziennej celi. Wszystko dlatego, że pobyt w areszcie był na tyle długi, iż wypełnił wymiar nałożonej na mężczyznę kary.

Wymiar sprawiedliwości stwierdził, iż 27-latek, który zatrudnił się w szpitalu Jeroen Bosch (JBZ) w Den Bosch podstępnie wykorzystała braki kadrowe w służbie zdrowia i ogromnie napiętą sytuację związaną z krytycznym obciążeniem szpitali przez liczne zakażenia COVID-19.

 

Z otwartymi rękami

Gdy przez Królestwo Niderlandów przelewała się pierwsza fala zachorowań na koronawirusa, sytuacja w szpitalach była tragiczna. Dlatego też dyrektorzy tego typu placówek z otwartymi rękami przyjmowali wszelką pomoc. Do szpitali zgłaszali się wojskowi medycy, studenci medycyny czy nawet osoby na co dzień pracujące w placówkach opiekuńczych mające doświadczenie w dodawaniu leków, czy opiece nad leżącymi pacjentami.
W grupie tej znalazła się również S. mężczyzna przyszedł w marcu 2020 roku do szpitala JZB i powiedział, że ma wykształcenie pielęgniarskie i może podjąć pracę od zaraz. Szpital się na to zgodził, zgodził się również na to, iż S. doniesie niezbędne dyplomy później. Dni jednak mijały, zmieniały się w tygodnie a formalności nie zostały dopełnione. W końcu ktoś przypomniał sobie o nowej pielęgniarzu, iż ten nadal nie doniósł dokumentów. To wzbudziło niepokój i doprowadziło do małego śledztwa, które zaowocowało odkryciem oszustwa. Mężczyznę natychmiast zwolniono.

 

TBS?

Po zwolnieniu JZB złożył oficjalne zawiadomienie do prokuratury. Ta rozpoczęła śledztwo i po miesiącu zatrzymała S., który trafił do aresztu. Oskarżyciel zaś rozpoczął przewód sądowy, w którym domagał się dla 27-latka kary dwóch lat pozbawienia wolności i pobytu w placówce TBS.  Ponieważ jego zachowanie nie było normalne.
Sąd wydając wyrok, nie zdecydował się jednak na TBS. Owszem zgodził się z opinią psychologów, iż fałszywy pielęgniarz jest „mniej odpowiedzialny”, ale nie jest na tyle chory, by musiał trafić do tego typu placówki.

 

Wyrok

Sąd nie zgodził się również z prokuratorem odnośnie kary więzienia. Oskarżyciel widział bowiem w działaniach mężczyzny nie tylko oszustwo, ale i ciężki napad na pacjentów. Jak rozumieć to drugie? Pielęgniarz nikogo nie pobił, nie dźgnął nożem. Prokurator w podawaniu leków bez wiedzy medycznej widział jednak zagrożenie takie jak właśnie brutalne pobicie. Życie pacjentów, którymi opiekował się S., było zagrożone. Sąd jednak nie widział w działaniu mężczyzny napaści. Prokurator nie udowodnił bowiem iż 27-latek chciał skrzywdzić pacjentów. Wręcz przeciwnie chciał im pomóc. W efekcie wyrokiem sądu Holender musi spędzić 289 dni w celi, czyli dokładnie tyle ile przesiedział w areszcie. S. opuścił więc sąd jako wolny człowiek. Będąc jednak wolnym człowiekiem, musi przejść leczenie swoich problemów psychicznych. Nie wolno mu też pracować w zawodach medycznych. Jeśli nie będzie się leczyć lub spróbuje znów zostać pielęgniarzem, czy lekarzem, 161 dni więzienia zostaną mu odwieszone.

 

Źródło:  Nu.nl