Emigranci – projekt o nas samych
Życie Polaków w Królestwie Niderlandów to nie tylko praca. Pod koniec maja w Hadze miała miejsce premiera sztuki teatralnej pod tytułem Emigranci, bazującej na dramacie Mrożka, który został brawurowo uwspółcześniony i wyreżyserowany przez Hannę Grosfeld-Buda. Spektakl ten, mimo, iż najbardziej medialny, jest jednak tylko częścią dużego projektu „Magiczne Granice”, w którym wielu z nas może uczestniczyć.
Teatr dla wszystkich
Teatr przez wielu uważany jest za sztukę wyższą. Sztukę, która niesie ze sobą o wiele większy bagaż emocjonalny niż radio czy telewizja. Idąc do teatru tworzymy pewną wspólnotę miejsca – sali teatralnej i współodczuwania emocji płynących ze sztuki. Przeżywają je bowiem nie tylko aktorzy grający na scenie, ale i widownia, w pewnym momencie tworząc razem swoistą synergiczną jedność. Wizyta w teatrze jest więc niepodrabialnym przeżyciem pozwalającym, w niektórych przypadkach, odczuć nawet pewne katharsis, odkrywając w odgrywanym dziele coś więcej, niż początkowo się wydawało.
Owe postrzeganie teatru niesie ze sobą jednak obiegową opinię, mówiącą, iż teatr nie jest dla każdego. Wielu zresztą w tym miejscu przytacza swoje doświadczenia ze szkoły podstawowej czy gimnazjum, kiedy to nauczyciele zabierali ich na przedstawienia, z których nic nie rozumieli. Prawda jest jednak taka, iż tak jak do niektórych książek lub filmów, tak i do dzieł teatralnych po prostu trzeba dojrzeć.
Emigranci A.D. 2022
Takim dziełem jest poniekąd sztuka bazująca na dramacie Mrożka z 1975 roku, pod tytułem Emigranci. Dzieło mające swoją premierę 28 maja w Hadze nie jest jednak dokładnie tym samym, z czym mogli spotkać się czytelnicy prawie pół wieku temu. Hanna Grosfeld-Buda reżyserując sztukę, uwspółcześniła ją, osadzając w naszej rzeczywistości, dbając jednak o to, by była ona jak najwierniejsza oryginałowi. W efekcie powstał spektakl nie tylko nawiązujący do naszych czasów, ale opowiadający o nas samych. Jak to możliwe?
AA i XX
Spektakl opowiada bowiem o spotkaniu dwójki ludzi, których los połączył na obczyźnie. AA, grany przez Patryka Bartoszewskiego to człowiek, który wybrał emigrację. Chce osiedlić się i zacząć nowe życie w obcym państwie. Z każdym dniem jednak staje się coraz bardziej przybity. To, co miało okazać się rajem w rzeczywistości jest niewiele lepsze od tego, co pozostawił za sobą. Liczył, że zostanie przyjęty z otwartymi rękami, a często musi robić rzeczy poniżej swojego wykształcenia i godności.
Przeciwieństwem AA jest zaś postać XX, która po raz pierwszy na deskach teatru odgrywana jest przez kobietę, znakomitą Samantę Zwolennik. Bohaterka przybyła na obczyznę „za chlebem”, ma jasno określony cel. Chce pracować, zarobić jak najwięcej. W domu, w Polsce, ma w końcu rodzinę, za której byt jest odpowiedzialna. Dla niej nie liczy się ideologia lub rozterki moralne.
Postać ta odzwierciedla również jeden ze znaków naszych czasów. Do pracy na zachód udają się już nie tylko mężczyźni. Także kobiety, matki często są zmuszone porzucić „domowe ognisko”, by troszczyć się o byt swoich najbliższych.
Spojrzenie w lustro
Dramat opowiada więc o czymś, co wielu z nas zna na co dzień, co wielu przeżywa samemu mieszkając „na domkach” z najróżniejszymi ludźmi, którzy przybyli do Niderlandów ze swoimi planami.
Sztuka ta jednak daje nam możliwość niejako podwójnego spojrzenia w lustro. Z jednej strony, na przestrzeni poszczególnych aktów, bohaterzy zaczynają dostrzegać w drugim człowieku pewne odbicie swoich cech i przywar. To samo zresztą czeka widza, który z teatralnej widowni zaczyna w XX czy AA dostrzegać siebie samego. To być może pozwoli mu na inne spojrzenie na swoje życie po opuszczeniu teatru, doznanie pewnego oczyszczenia, refleksji, wspomnianego wyżej katharsis. Bo iluż to z nas zna ludzi, którzy raptem po paru miesiącach w Holandii „zapominają” polskich słów, odcinają się od polskości, która nagle staje się dla nich zaściankowa. Iluż jest takich, którzy mogą spać nawet na styropianie, tylko po to, by zarobić i przywieźć do kraju jak najwięcej pieniędzy. Nie obchodzi ich to, iż są wykorzystywani, pracują ponad siły, bo wiedzą, iż w domu, w Polsce, czekają na nich dzieci lub schorowani rodzice.
Zrozumieć Polaków
Emigranci w reżyserii Hanny Grosfeld-Buda grani są w języku polskim, ponieważ, jak powiedziała sama pani reżyser, jest to „kultywowanie języka duszy”. Nie oznacza to jednak, iż sztuka ta nie jest też skierowana do Holendrów. Widzowie władający tylko językiem niderlandzkim mogą również z powodzeniem oglądać spektakl dzięki telebimom, na których znajduje się transkrypcja w ich rodzimym języku. To zaś często pozwala, np. pracodawcom, znajomym Polaków, spojrzeć na nas z zupełniej innej perspektywy. Zobaczyć w przybyszu znad Wisły nie tylko „biorobota”, któremu powierza się kolejne zadania, ale też drugiego człowieka z jego marzeniami, rozterkami, co być może przyczyni się do zmniejszenia dystansu między nimi.
Projekt Emigranci… i Magiczne Granice
Owemu zmniejszeniu dystansu ma zresztą pomóc również druga część projektu. Emigranci to bowiem nie tylko nazwa sztuki teatralnej, a większego przedsięwzięcia pod przewodnictwem Pani Reżyser. W jego skład wchodzą spotkania z emigrantami, dyskusje i rozmowy, których zwieńczeniem będzie projekt filmowy dotykający tej niezwykle ważnej, społecznej kwestii w XXI wieku. Wszystko w ramach projektu „Magicznych Granic” organizowanego przez fundację Buda Staging-Performance.
Projekt ten nie będzie dotyczył tylko Holandii. Wyjdzie on daleko poza jej granice i dotrze między innymi do Polski. Nasz kraj bowiem w ostatnich latach stał się nie tylko miejscem wyjazdów, ale i przyjazdów przybyszy ze wschodu. Cechy tożsame z bohaterami dramatu mogą odkryć w sobie Ukraińcy czy Białorusini. Szerzej jednak o spotkaniach w następnym materiale.
Wyświetl ten post na Instagramie